Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Spisek w Malborku (opko)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 7:31, 05 Lip 2011    Temat postu:

Aurelia rozejrzała się jeszcze raz po dziwnym pomieszczeniu.
Na ścianach nawet w tym mroku widać było bogato zdobione, nadgryzione zębem czasu kandelabry. Ciągnęły się długim rzędem i ginęły w mroku po przeciwległej stronie sali.
Ciężkie kurtyny, okalające scenę z połamanych gdzie-nie-gdzie desek, zdawały się cicho falować. Coś jakby szeptało w fałdach ciężkiego materiału.
Aurelia spojrzała na Doktora. Badał właśnie swoim śrubokrętem kontakt, pochodzący prawdopodobnie jeszcze z czasów krzyżackich.
W takim razie ja też się rozejrzę - postanowiła i pewnym krokiem ruszyła w stronę kurtyny. Ta z drugiej strony ani drgnęła, ale ta, w której stronę zmierzała, falowała coraz bardziej. Tajemniczy szept ginął w stukocie jej kroków.
Kiedy podeszła wystarczająco blisko, wyciągnęła rękę i dotknęła karminowej, zakurzonej zasłony. W tym momencie rozległ się przerażający chrzęst, a firana owinęła się wokół nadgarstka Aurelii, miażdżąc jej kości. Dziewczyna zawyła z bólu, a zaalarmowany dziwnymi hałasami Doktor, przybiegł wymachując śrubokrętem. Firanka zaciskała się coraz bardziej, Aurelia poczuła, że krew odpływa jej z mózgu, ujrzała też że kurtyna robi się wyraźnie czerwieńsza. Dziewczyna zaczęła analizować, co mogło skłonić tę zasłonę do takich czynów. Dobrze rozumiała, że jest tutaj samotna, taka opuszczona, ale uznała, że nie wybaczy tak łatwo. Łzy napływały jej do do oczu, a ona czuła, jak serce zasłony bije z wściekłością. Przypomniały jej się słowa Belli, kiedy się ostatni raz widziałay. Powiedziała " Wyglądasz w tej bluzce, jak worek z kartoflami". Czy jej słowa mogły się odnosić do dzisiejszych wydarzeń? Ból w ręce był nie do wytrzymania, ale Aurelia sposptzegła, że firana ustępuje pod wpływem miecza, którym Doktor zaczął ją obcinać. Kiedy ciężki materiał opadł na podłogę, dziewczyna mogła wyciągnąć ręke spomiędzy draperii. W kilku miejscach miała złamania otwarte.
Aurelia spojrzała na Doktora.
-Idź dalej beze mnie. Zostaw mnie tu i ratuj siebie - wymamrotała ostatkiem sił i zemdlała.
Śnił jej się Władysław na motorze. Miał na plecach skórzaną kurtkę, a ona jechała razem z nim przytulona. Jechali przez jakieś nieziemskie równiny, przez sady z dziwnymi owocami i las kredek, a kiedy dojechali do Spierpni, gdzie wszyscy czekali na ich powrót, z tłumu wypadła Bella w ciąży i rzuciła się na Władysława, obsypując go pocałunkami.



W następnym odcinku: Szkiele wzro (z Harry'ego Pottera)


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Wto 7:33, 05 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gacie Mishy
Gacie Mishy



Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 14/100
Skąd: Farm Planet
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 12:47, 05 Lip 2011    Temat postu:

Obudziłam się na bieluśkiej pościeli w bardzo bieluśkim pomieszczeniu. Pierwsze, co zobaczyłam, było twarzą Roberta.
- Już wszystko dobrze, Aurelio - uśmiechał się do mnie
- Aaa? - zapytałam rzeczowo
- Pielęgniarka podała ci trochę szkiele wzro, wycisinętego z Harry'ego Pottera. Twoja ręka już odrosła.
-Jak to odrosła? Przecież ja miałam tylko otwarte złamania!!!
- Zanim trafiłaś do skrzydła szpitalnego, begnąc tu z tobą na rękach spotkałem nauczyciela PO, Gila Roya. Powiedział, że umie udzielić ci pierwszej pomocy i amputował ci rękę. Ale teraz już wszystko w porządku.
- Och, mój wybawco - powiedziała Aurelia, nie wiedząc co powiedzieć, a to było najlepsze, co przyszło jej do głowy. Szybko podniosła się z łóżka i razem wyszli ze szkrzydła szpitalnego. Za drzwiami stała Amanda.
- Słyszałam, co się stało - powiedziała z przykrościa - to moja wina. Mogłam was ostrzec przed Gilem i jego umiejętnościami pierwszej pomocy. W zeszłym roku podobno wycią komuś wontrobę, kiedy tamten się zakrztusił.
-Och - powiedzieli Robert i Aurelia
- Nie ma się czym przjemować - dodała Aurelia - Wiem, że chciałaś dobrze.
Dziewczęta rzuciły się sobie w ramiona, roniąc kilka łez wzruszenia. POtem Amanda udała się na eliksiry, a Robert i Aurelia, któzy mieli przerwę w lekcjach, poszli do pokoju. Kiedy tylko się znaleźli w nim Aurelia zapytała
- Co się stało z czapką niewidką?


W następnym odcinku: wspomnienia Jacka, czerwony kapturek, tragedia Amandy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bella Rose
Naczelny Troll Whomanistyki



Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/100
Skąd: z rejmontowskiej hacjendy
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 16:00, 06 Lip 2011    Temat postu:

- Nie mam pojęcia- powiedział Robert- Pewnie Czerwony Kapturek go zabrał.
- Kto?- spytała zdziwiona Aurelia.
- To takie nasze powiedzonko ztamąt skąd pochodzę. Jak coś zgnie, to mówimy, że zabrał to Czerwony Kapturek. Nie znacie tego określenia?
- Nie- powiedziała zdziwiona Aurelia.

Nagle ktoś zaczął łomotać w ich dzrwi. Robert poszedł je otworzyć. Do pokoju szybkim krokiem wszedł zdyszany Ryszard. Widać było, że biegł. W skrócie opowiedział tragedię Amandy, która ją spotkała.

- Amanda została otruta- powiedział z przyjęciem Ryszard- Nic jej nie jest, ale podejrzewamy Elę. To ona ciągle zarzuca Amandzie i nam wszystkim, że rozbijamy Drwali na mniejsze grupy, a powinnyśmy być w jedności.

robert i Aurelia spojrzeli na siebie. Oboje wiedzieli, że myślą o tym samym. No prawie o tym samym, bo Aurelia myślała jeszcze o Ryszardzie. Podeszła do niego i pogłaskała go po jego kruczoczarnych włosach.

- Nic jej nie będzie, prawada?-
- Nie. W porę ją uratowaliśmy. Musisz nam pomóc Aurelio!- krzyknął i złapał ją za ręce, tak że dziewczynie omal serce nie wyskoczyło z wrażenia.- Musisz się zbliżyć do Eli i dowiedzieć się prawdy.

- Ale... ja... ja się do tego nie dodaję- powiedziała Aurelia. Nie wiedziała czy potrafi być potrójnym szpiegiem.

- Musisz bo ona znów będzie chciała zabić Amandę- powiedział Ryszard intensywnie wpatrując się w nią swoimi niebieskimi tęczówkami. "Wygląda jak anioł" pomyślała Aurelia.

- Oczywiście, że ci pomogę.- powiedziała radośnie Aurelia.

Robert siedział z ponurą miną przy oknie. Wspomnienia Jacka nie dawały mu spokoju. Ktoś wymazał mu z głowy kilka lat jego życia. Tak przynajmniej powiedział mu kapitan. A co jeśli te kilka lat spędził tutaj jako nauczyciel botaniki. To by wiele wyjaśniało.



w następnym odcinku: łyży w lecie, papierowy samolocik, wyznanie Tilla


Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam z tymi "wspomnieniami Jacka"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 8:53, 08 Lip 2011    Temat postu:

Ryszard usatysfakcjonowany odpowiedzą Aurelii, wybiegł z komnaty, nawet się nie pożegnawszy. Kiedy tylko jego bajeczny tyłek zniknął jej z oczu, spytała pełna obaw.
-Nie wiem, czy potrafię być potrójnym szpiegiem...
Doktor zbytnio jej nie słuchał, więc mruknął tylko.
W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się i wpadł przez nie papierowy samolocik.
Zatoczył łagodny łuk i opadł na aksamitne poduszki, leżące na łóżku Aurelii.
Aurelia chwicła go do ręki i rozwinęła. Były tam krzywe litery, układające się w zdanie mrożące krew w żyłach. Niebieskooka poczuła chłod bijący od tej wiadomości, aż gęsia skórka wystapiła na jej ramionach, a w gardle panowała totalna suchota.
"Wiem o tobie wszystko. Pożałujesz że się urodziłaś" - głosił liścik. Kto mógł go napisać?
Obróciła kartkę kilka razy w poczukiwaniu podpisu lub innych poszlak.
W końcu zwróciła się do Roberta, który siedział w osupieniu i myślał zawzięcie.
-Robercie, zobacz. Co to może być, kto mógł to napisać?!
Doktor spojrzał na list, a twarz mu zbladła.
-Nie mam pojęcia, ale ta szkoła coraz mniej mi się podoba. Pójdę porozmawiać z dyrektorem. - zdecydował i wstał z krzesła. Po drodze przypadkowo kopnął w kant nogi od stołu. Dobrze, że miał buty.
Idąc korytarzami stukał ochoczo, dodając sobie animuszu. List spoczywał w jego kiesszeni, sącząc jakby chłodny jad do jego duszy. Z tego wszystkiego bolała go głowa, a to żadki przypadek, żeby Tajm Lorda bolała głowa. Był przestraszony, nie ma co.
Drzwi gabinetu dyrektora powodowały u niego napady niekontrolowanego śmiechu, ilekroć je tylko zoabzczył. Były pokryte płaskorzeźbami, przedstawiającymi owieczki w różnych dyscyplinach sportowych.
Zapukał dużą mosiężną kołatką, a drzwi otworzyły się po chwili.
-Witaj Robercie, co cię do mnie sprowadza?
-Moja współlokatorka dostała anonim. - zaczął od progu. - Jest zdruzgotana, boi się wychodzić.
Till spojrzał na niego znad okularów-ćwiartek i westchnął.
-Tak, wiem o tym, sam go wysłałem.
-Słucham?! Co?!
-No.. sam go wysłałem. W ten sposób wydobywam od uczniów informacje. Oni przychodzą z płaczem, że ktoś ich zastrasza i przy okazji karmią moją wyobraźnię pomysłami do mojej książki.
-Piszesz kiażkę? I co, cała ona opiera się na wyznaniach twoich uczni?
-Nie no nie cała. Ocenisz ją, jak skończę. Nazywa się "Till the end of time". Co o tym sądzisz?
-Nie no w porządku. Przygodówka?
-Autobiografia.
-Autobiografia? Jak autobiografia, jak o twoich uczniach?
-Robercie właściwie dlaczego tak zgrabnie przeszliśmy na 'ty'? Jestem twoim dyrektorem.
-Przepraszam panie dyrektorze.
-Tak już lepiej. Nie wiem, skąd jesteś, ale na pewno nie chciałbym się tam starzeć, bo nie masz za grosz szacunku dla starszych. Wracając do twojego pytania- czy to ważne kto przeżywa te przygody. Z resztą i tak postanowiłem, że zrobię te wszystkie okropieństwa, o których mówią mi dzieciaki. Moja książka będzie zwiastunem apokalipsy. Mam zamiar rządzić wszechświatem - dodał dobitnie.
Robert trawił to, co usłyszał.
-Jestem okrutny - powiedział z uśmiechem Till. - Kazałem swoim uczniom jeździć na łyżwach w lecie. Inaczej nie zaliczą semestru. Jestem taki złowieszczy - zahihotał.
Robert spojrzał w okno, które wychodziło na rozległy parking. Kilku śmiałków zawiązywało właśnie łyżwy siedząc na rozgrzanym asfalcie.
Sens życia Doktora stanął pod znakiem zapytania.
-Chronię ich, zasuwam jak głupi dla tego tępego gatunku, a oni i tak chcą wykończyć się sami. - szepnął bezgłośnie.
Wyznanie Tilla obudziło w nim skrywany od wieków żal.
-Znajdź sobie jakąś dziewczynę. Albo chłopaka - zaczął dyrektor oglądając swoje paznokcie. -Wtedy opiszę twój wątek w mojej książce. Przyda się odrobina pikanterii.
-Możesz przekazać Rani, że gówno mnie obchodzi, co tutaj wyrabia, że właśnie się zdemaskowałem i że wyjeżdżam, i więcej mnie nie ujrzy, tak jak chciała. Panie dyrektorze.
Till otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko podniósł brew i wskazał Robertowi drzwi.
-No to cześć - powiedział.
-Do widzenia.

-Co? Jak to wyjeżdżasz? A co z drwalami? Tutaj jest niebezpiecznie, nie możesz mnie zostawić samej! - Aurelia wpadła w szał wściekłości, a na jej twarzy malował się przestrach.
-Aurelio. Dałem ci zadanie, tak? A ty wykorzystałaś to, żeby jeździć sobie na zakupy. Nie interesuje cię moja misja, interesuje cię Ryszard. No to teraz będziesz miała czas i na Ryszarda. - Doktor zbierał właśnie swoje porozrzucane komiksy i jakieś długopisy. - To nie jest miejsce dla mnie - powiedział odrywając ze ściany plakat Dire Straits i składając go starannie.
Aurelia zaczęła płakać.

W następnym odcinku: pościg.


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Pią 8:58, 08 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 6/100

Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 20:03, 10 Lip 2011    Temat postu:

Dyrektor Till uśmiechnął się złowieszczo.
- Jeszcze zobaczymy czy ucikniesz, Doktorze - wyszeptał. - Moja armia cię zatrzyma!
Później podniósł obie ręce do góry, wykonał dziwny ruch placami i wymówił tajemną inkantację.
Wszystkie monitory w zamku zalśniły dziwnie, a później wyleciały z nich stada owiec. Owce podbiegły do drzwi frontowych, żeby uniemożliwić Robertowi opuszczenie zamku.
Gdy to wszystko się działo koło pokoju Aurelii przechodził Ryszard.
- Co się dzieje? - spytała Aurelia.
- Dyrektor znowu przywołał swoją tajemną armię. Nie wiedziałem że masz fejsa.
- Noo mam a Ty?
- Też.
- Super. Zaprosisz mnie do znajomych??
- Spoko.
Aurelia zarumeiniłą się. Bella padnie z zazdrości.

Doctor biegł korytarzami szkoły i zręcznie przeskakiwał wszystkie owce. Skacząc przez okazałego różowo-czarnego emo barana przypomniał sobie o swojej dawnej szkole na Gallifrey, gdzie z powodu braku funduszy też wykorzystywali owce jako płotki. Doktor starł samotną łzę wierzchem dłoni. Był wtedy taki młody. W końcu udało mu się wybiec na parking i uprowadzić samochód Aurelii. Odjechał z piskiem opon w kierunku Gdańska. Postanowił, że przeczeka czas pogoni w centrum handlowym przerobionym ze starego młyna, jako manekin w Reserved.

Dyrektor Till obserwował wszystko z okna. Nie martwił się ucieczką Doktora, w końcu od czego ma Drwali. Wyśle ich w pościg.


w następnym rozdziale: owca na motorze, zepsuty miecz świetlny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Czw 14:02, 14 Lip 2011    Temat postu:

Droga zdawała się dłużyć, ale Doktor nie zważał na to - śpiewał głośno 'Love Shack' stukając w rytm muzyki w kierownicę. Wiatr rozwiewał mu włosy bardzo widowiskowo. Jakieś młode dziewczyny na poboczu machały do niego zawzięcie. Całkiem przyjemne jest to uciekanie - pomyślał.
W tym samym momencie usłyszał za sobą warkot silnika. To był motocykl. Postać, która nim kierowała, była cała czarna, a na głowie miała grafitowy kask. Doktor obserwował ją uważnie w lusterku.
W pewnej chwili motor przyspieszył gwałtownie, zaczął się niebezpiecznie zbliżać do samochodu. Wtedy Doktor zobaczył, że motor prowadzi czarna owca, jedna z tych zesłanych przez Tilla. Zaklął cicho, acz dobitnie i skręcił gwałtownie w pole. Tam, wjechawszy w wysoką kukurydzę, miażdżąc ją po drodze, zatrzymał samochód. Poszperał w schowku, gdzie znalazł szminkę, notatnik i zepsuty miecz świetlny Aurelii (chciał go wyrzucić kilka razy, ale Aurelia zarzekała się, że jej się na coś przyda. Zepsuty miecz świetlny się przyda? Ostrze się nie 'wysuwało', po włączeniu wibrował tylko. Aurelia lubiła zamykać się z nim w łazience, ale Doktor nie zadawał zbyt wielu pytań, więc się nie dowiedział, co z nim robiła). Oglądając się za siebie, zabrał notatnik i wyskoczył z samochodu.
Przebiegł kilkanaście metrów w kukurydzy, a potem gwałtownie skręcił, wpadając w rzadki lasek. Drzewa szumiały złowieszczo, ale warkotu silnika nie sposób było usłyszeć, więc Doktor był nieco spokojny. Postanowił iść przed siebie. Musiał wrócić wkótce do zamku, by odzyskać Tardis. Bał się też o życie Aurelii. Poza tym w lesie mogli czaić się Drwale.
Ledwo to pomyślał, ujrzał jednego z nich, tak przynajmniej mu się zdawało. Miał kremowy, obrzydliwy golf z owczej wełny i długie, rude włosy. Spodnie w czarne moro opinały jego apetyczne pośladki, ale tego nie zarejestrowały czujne oczy Doktora. Drwal podniósł właśnie siekierkę i jął rozłupywać polana na pniu jakiegoś starego drzewa. W pewnym momencie niewielki kawałek drewna ugodził go w czoło.
-Niech to skwaśny wyrok! - zaklął głośno Drwal, a Doktor zachichotał.
Wtedy został spostrzeżony.
-Czego się śmiejesz? - spytał opryskliwie Drwal.
-Nie no, tak sobie. Jesteś drwalem?
-A co ku***a nie widać?
-Jesteś niegrzeczny...
Cholera, rude and ginger - pomyslał z zazdrością Doktor.
-Chodziło mi o to, czy jesteś DRWALEM - wyjaśnił.
Drwal spojrzał spode łba i zrobił kwaśną minę, po czym powrócił do przerwanego zajęcia.


W następnym odcinku - drewniana chatka, żentyca ([link widoczny dla zalogowanych])


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Czw 14:02, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 6/100

Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 12:21, 15 Lip 2011    Temat postu:

Ryszard niechętnie wszedł do gabinetu dyrektora, obrzucając krytycznym okiem płaskorzeźbę na drzwiach. Dyrektor Till siedział jak zwykle przy biurku z maseczką z żentycy na twarzy. W kącie gabinetu, w swojej malutkiej drewnianej chatce Tigerkaka mrużyła złośliwie oczy.
- Robert Błysk napisał na swoim twitterze, że jedzie do Gdańska - Ryszard spojrzał hardo na Tilla.
- Wiem, moja owca go śledziła - odparł od niechcenia Till patrząc na swoje paznokcie. Kropla serwatki oderwała się od jego twarzy i pacnęła na papiery na biurku.
- On nawet nie wie, w jakie kłopoty się pakuje.
- Tylko po to tu przyszedłeś?
- Chciałem cię prosić, żebyś zostawił go w spokoju.
Till zaśmiał się paskudnie.
- Pamiętaj, że to ja tutaj jestem dyrektorem. Zrobię co zechcę.
Ryszard poczerwieniał ze złości.
- Myślisz, że jak jesteś dyrektorem, to ci wszystko wolno??? - wybuchnął - Koniec z nami!! Możesz sobie wsadzić te wsystkie zaszczyty, nie będę dla ceibie więcej występował!!!
- Będziesz - powiedział spokojnie Till. - Jutro przyjkedzie po ciebie autokar, tylko się nie spóźnij.
- Nienawidzę cię! - ryszard wybiegł z gabinetu trzaskając drzwiami w których minął się z Amandą.

- Jak idą sprawy z Ronaldem? - spytał Till.
Amanda poróżowiała.
Dyrektor Till westchnął i rozwinął na biurku wielki plakat reklamujący koncert Rammsteina w Gdańsku.
- Amando, dopilnuj, żeby Robert Błysk dostał bilet na koncert, tam go dorwiecie kiedy najmniej się będe tego spodziewał.



w następnym rozdziale: śpiewająca siekiera, karimata
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriu
Wredna Administratorka



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 19/100
Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 9:07, 16 Lip 2011    Temat postu:

***********************************

To był najprawdopodobniej ostatni rozdział jaki napisałam w tym opku.


Ostatnio zmieniony przez Eriu dnia Sob 22:21, 16 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 11:51, 16 Lip 2011    Temat postu:

Dlaczego?!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriu
Wredna Administratorka



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 19/100
Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 22:20, 16 Lip 2011    Temat postu:

Może jestem dziwna i jak zwykle przesadzam, ale jakoś mnie nie kręci robienie z jednego z moich ulubionych muzyków jakiegoś pedofila. Ale może innym nie przeszkadza fakt, że 44 latek udaje nastolatka, dlatego kasuję swój ostatni post. Dalej możecie pisać co chcecie.

Ostatnio zmieniony przez Eriu dnia Sob 22:25, 16 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 8:43, 17 Lip 2011    Temat postu:

Aha, o to chodzi. W takim razie możesz go przecież wyeliminować, nie?
No nie wiem, zabić na przykład albo odesłać do równoległego wszechświata
Im więcej ałtorek, tym lepiej dla opka...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 6/100

Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 17:24, 17 Lip 2011    Temat postu:

w ogóle mogę całe skasować jeśli Ci tak przeszkadza.

Ostatnio zmieniony przez reiha dnia Nie 17:24, 17 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriu
Wredna Administratorka



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 19/100
Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 17:39, 17 Lip 2011    Temat postu:

Co całe chcesz skasować? Całe opko? Bez sensu. Poza tym opko może skasować tylko Wszechmocna, co zresztą uważam za beznadziejny pomysł. Nic mi nie przeszkadza.

Ostatnio zmieniony przez Eriu dnia Nie 17:48, 17 Lip 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 22:54, 29 Lip 2011    Temat postu:

Nie wiem jak wy, ale ja kontynuuję!
Amanda przełknęła głośno ślinę.
-Panie dyrektorze - wybąkała przestępując z nogi na nogę. - Ryszard tak na prawdę nie jest tym, za kogo się podaje. Miał się pan o niczym nie dowiedzieć, ale skoro sprawy przybrały taki obrót, to chyba nie ma innego wyjścia.
Till spojrzał na nią znad okularów-ćwiartek, a żentyca na jego twarzy ścięła się momentalnie.
-Ja też o niczym bym nie wiedziała, gdybym nie należała do Drwali....
-Nie uspokajaj mnie tylko mów - wycedził.
-To nie Ryszard, to Rani. Pije eliksir wieloowocowy. Chciała w ten sposób dowiedzieć się czegoś więcej o Robercie.
-No nie, co ona z tym Robertem? Od kiedy podmieniła Ryszarda? - spytał Till blady z furii jak jutrzenka.
-Nie jestem pewna, ale chyba od tej ostatniej kłótni pana dyrektora z Ryszardem. Wydaje mi się, że on wtedy wyjechał i chyba do teraz go nie widzieliśmy...

Doktor leżał właśnie na karimacie na drewnianej surowej podłodze w domu rudego drwala. Miał ogromne szczęście, że wsród pól i lasów najeżonych Drwalami i owcami Tilla, trafił na niczego nieświadomego pogromcę drzew. Był zachwycony mogąc poznać tajniki tego zawodu. Poraz pierwszy cieszył się mając w rękach narzędzie, które mogło zabijać, po raz pierwszy mógł trzymać śmiercionośny przedmiot z uśmiechem. To było fascynujące uczucie.
Kiedy nadszedł do niego sen, ujrzał pod powiekami śpiewającą siekierę, tańczącą z obcęgami w pointach i kluczem francuskim do jakiegoś starego przeboju. Stukanie klucza łomotało w jego głowie i odbijało się echem po posadzce w jego podświadomości. Chwilkę później nadbiegły stada owiec i rozmyły wszystkie radosne wizje. Doktor zerwał się z posłania zlany potem.
Rudy drwal ze swoją żoną chrapali beztrosko na kutym łóżku w drugiej izbie.


W następnym odcinku: burza


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Pią 22:56, 29 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin