Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wyznania aŁtoreczki
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 6/100

Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 0:41, 22 Wrz 2010    Temat postu:

hehehehe..

instrukcja obsługi:
wkliknąć w link
pocekać, aż przeleci szara kreska
plej!
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

idę poćwiczyć, bo wygląda marnie, szczególnie kiedy imagecoś zjada jakość

ten drugi prawie w ogóle nie chce iść -_- są za krótkie, a mi brakuje inwencji na więcej. zajmuje kilka megabajtów i na dysku na pewno wygląda dużo lepiej. chyba powinnam zatrudnić większego modela, będzie łatwiej o ostrość, ale wtedy stracę rozmazanie tła :<


[link widoczny dla zalogowanych] ;p


Ostatnio zmieniony przez reiha dnia Śro 12:26, 22 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ag
Blue Stick of Destiny



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 6559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 11/100
Skąd: Winterfell
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 23:19, 30 Paź 2010    Temat postu:

Dobra tym razem naprawdę będzie ałtoreczkowo. Jakaś chandra mnie złapała i odgrzebałam.

nie wierzę
że gdzieś jesteś
że przyjdziesz
do mnie

nie wierzę
że umiesz przekraczać bariery
burzyć mury
stawiane codziennie
być ponad to
ponad wszystko

nie wierzę
w spełnione marzenia
wiem jaka jestem
jak jest
amor omnia vincit
to tylko parę słów
w nieznanym języku
życie to nie bajka

wokół nas rzeczywistość
do bólu prawdziwa
materialna
nie pozwala zapomnieć
więc nie wierzę
wyrosłam

dotykam palcami szyby
za oknem noc
dziwnie jasna
latarnie malują ciemność
i śnieg
tylko księżyc
spaceruje po zimnej ulicy

czekam




2010-01-31
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gacie Mishy
Gacie Mishy



Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 14/100
Skąd: Farm Planet
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 15:53, 31 Paź 2010    Temat postu:

Ag, muszę cię zmartwić, ale ty kompletnie nie nadajesz się na ałtoreczkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ag
Blue Stick of Destiny



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 6559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 11/100
Skąd: Winterfell
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 17:34, 31 Paź 2010    Temat postu:



Jakoś odgrzebałam ostatnio moje wiersze. Ten akurat lubię:


czasem trzeba odpocząć
złożyć broń, usiąść, wyciągnąć nogi
przyznać, że ja taki mały a świat taki wielki
ogrzać zmarznięta dłonie kubkiem herbaty
patrząc przez okno
w śnieg
w noc
przyznać się do słabości

nie każdą bitwę można wygrać
to nawet niewskazane
czasem trzeba się zatrzymać
zamknąć oczy
pozwolić na bycie człowiekiem
zaakceptować porażkę

a jutro
zamkniesz okno
odstawisz kubek
przeciągniesz się
i pójdziesz w świat

przez śnieg
przez wiatr
przez mrok
na przekór wszystkiemu

bo walka trwa
będzie trwać wiecznie
a najcięższą bitwę
nieustającą
stoczysz w sercu
z sobą





2009-12-15
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shakespeare
Konstruktor ogródkowych Daleków



Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/100

Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Nie 20:19, 31 Paź 2010    Temat postu:

Przyznam, że w pierwszym wierszu kupiłaś mnie na początku mnie łaciną Smile ja kocham takie stare powymierane języki i wszystko, co w nich jest Smile
No, ale nie tylko to mi się w nich oczywiście podobało

Świetne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DorkaEm
Tańcząca z Doctorami



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 2341
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: Jaworzno/Kraków
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pon 20:41, 01 Lis 2010    Temat postu:

Ag ty na prawdę jesteś artystycznie uzdolniona... nie dość, że ślicznie rysujesz to jeszcze pięknie piszesz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ag
Blue Stick of Destiny



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 6559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 11/100
Skąd: Winterfell
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pon 22:55, 01 Lis 2010    Temat postu:

Dziękować

Chyba najlepszy mój wiersz:


21


jestem kobietą nowoczesną
produktem masowym
dwudziestego pierwszego wieku

jestem samowystarczalna
sama biorę życie za rogi
nie trzeba mnie przepuszczać w drzwiach
całować w rękę, podawać płaszcz
tak naprawdę nie potrzebuję już nikogo

nie potrzebuję niczyjej uwagi
nie potrzebuję komplementów
nie potrzebuję pocieszenia
ludzie przychodzą i odchodzą
nie warto poświęcać im za dużo uwagi

mam białe wino i czekoladki
ulubioną piosenkę w słuchawkach
zawsze mogę kupić sobie coś ładnego
przecież to właśnie pieniądze
są najlepszym przyjacielem każdej dziewczyny

jestem kobietą sukcesu
atrakcyjną, pewną siebie, niezależną
nie potrzebuję by mnie ktoś przytulił
to takie głupie, znam swoją wartość
już dawno nauczyłam się płakać w poduszkę

pytasz
czy jestem szczęśliwa
nie rozumiem

przecież mam wszystko







2010-02-13
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alria
Top Gear Bitch



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 4250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 13/100
Skąd: Japanifornia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pon 23:23, 01 Lis 2010    Temat postu:

Ag, ty się zdecydowanie nie nadajesz do tego tematu.
Poza tym masz zły wpływ na młodzież. Przez ciebie mam ochotę napisać jakiś wiersz, czego nie robiłam chyba od czasu jak skończyłam 10 lat, a więc moja radosna tfurczość zdecydowanie nie będzie nawet odrobinę zbliżona poziomem do twoich wierszy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ag
Blue Stick of Destiny



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 6559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 11/100
Skąd: Winterfell
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pon 23:34, 01 Lis 2010    Temat postu:

Nie przesadzaj tylko pisz

I miło mi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gacie Mishy
Gacie Mishy



Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 14/100
Skąd: Farm Planet
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 23:15, 08 Lut 2011    Temat postu:

Tak jakoś głupio pisać tylko do szuflady, więc wstawię tutaj, chociaż wątpliwym jest, żeby komuś chciało się dobrnąć do końca. Mam nadzieję, że jest to trochę lepszej jakości niż opka (ale zapewne różni się tylko poprawnością językową i gramatyczną ). Doktor Rasel pomagał w zakończeniu

Zamknij oczy

Stał tam odkąd pamiętała. Zawsze taki sam. Ponury, wielki, pusty. A jednocześnie było w nim coś pociągającego, nieuchwytna tajemnica, zachęcająca by ją zbadać. Właśnie dlatego w tej chwili przeciskała się między prętami ogrodzenia. Zostawiła za sobą zalaną słońcem ulicę i znalazła się w dzikim ogrodzie. Dopiero teraz się zawahała. Rodzice stanowczo zabronili zbliżać się do tego domu. Byliby niezadowoleni, gdyby wiedzieli, co robi.
Wyjrzała przez ogrodzenie. Ulica była taka sama jak zawsze. Rodzinny dom stał, jak powinien, po przeciwnej stronie. Dodał jej trochę odwagi. Mama i tata nawet nie zauważą, że zniknęła. Będzie z powrotem jeszcze przed obiadem.
Zagłębiła się między krzewy. Ogród wyglądał jak niezbadana puszcza pełna niebezpieczeństw. Wiekowe drzewa patrzyły na nią z góry niczym strażnicy niechętnie odsłaniający swój skarb. Po pniach wspinały się liście bluszczu, który rozplenił się również na ziemi. Znalazła się w zupełnie innym świecie.
Po niedługim czasie stanęła przed wejściem. Z tej perspektywy dom wydawał się jeszcze większy, straszniejszy i bardziej opuszczony. I jeszcze mocniej czuła, że musi wejść do środka.
Już sięgała do klamki, gdy nagle drzwi otworzyły się zamaszyście. Podskoczyła ze strachu i instynktownie odsunęła się do tyłu. Stanął przed nią wysoki mężczyzna w trudnym do określenia wieku. Jego twarz wskazywała, że jest dużo młodszy niż jej rodzice, ale było też w nim coś, co sprawiało, że mogłaby go uznać za starszego od jej dziadków, którzy byli najstarszymi ludźmi, jacy przychodzili jej do głowy. Uśmiechał się do niej.
- Prze... przepraszam - wyjąkała przestraszona - sądziłam, że nikt tutaj nie mieszka.
- Och - rozejrzał się dookoła - trochę się tu zmieniło. - Spojrzał na nią - Nic nie szkodzi. Nie mieszkam tutaj. Nie dosłownie. Kto by chciał mieszkać w takim ponurym miejscu? Tak czy inaczej, zakładam że chciałaś wejść do środka. - odsunął się, robiąc miejsce, by mogła przejść.
Stała bez ruchu, niezdecydowana. Chciała tylko zajrzeć... jeden, jedyny raz... nie powinno tu nikogo być. Nigdy przecież nie było. Rozsądek jej podpowiadał, że należy zawrócić. Ale chyba nie zaszkodzi wejść na małą chwilkę?
- No dalej, nie stój tak. Wchodzisz, czy nie? Nie mam całego dnia, żeby czekać, aż się zdecydujesz - zniecierpliwił się - Trzy kroki i będziesz za progiem. Jeśli wolisz, możesz zamknąć oczy. Czasem to pomaga.
Zacisnęła powieki. Raz. Dwa. Trzy. Poczuła na twarzy powiew wiatru. Nagle zrobiło się jasno i ciepło. Do jej uszu zaczęły docierać różne odgłosy. A powietrze pachniało tak dziwnie... Otworzyła oczy. Stała na porośniętym trawą wzgórzu, którego zbocze łagodnie schodziło w kierunku rzeki. Woda szumiała, opływając kamienie leżące na dnie. Daleko za rzeką widać było złocące się w słońcu pola, a jeszcze dalej czerwieniło się kilka dachów. Znowu zawiał lekki wietrzyk przynosząc ze sobą zapach polnych kwiatów i brzęczenie uwijających się między nimi pszczół. Niebo miało najbardziej niebieski kolor, jaki kiedykolwiek widziała. Nieliczne, wiszące nisko obłoki rzucały wielkie cienie. Oniemiała obróciła się dookoła. Rzeka wiła się między niesamowicie zielonymi stokami, z których kaskadami spływały niewielkie strumienie żłobiąc liczne wgłębienia i rowki. Gdzieniegdzie pojawiały się małe zagajniki lub połacie wrzosów, zaczynających już brązowieć. Tam, gdzie szczyty były wyższe, między zielenią prześwitywały nagie, pionowe skały, które dodawały dostojności temu miejscu.
- Jechałaś już kiedyś konno? - rozległ się głos nieznajomego. Przez chwilę zapomniała o jego obecności. Teraz stał obok, trzymając za wodzie kasztanoworudego konia i już nie sprawiał wrażenia tak wiekowego. Oczy błyszczały mu radośnie. Uśmiechał się jeszcze weselej niż wcześniej. A koń wydał jej się taki wielki. Niecierpliwie otarł się łbem o swojego jeźdźca.
- Ale... to wszystko... Jak?
- Czy to ważne? Rozejrzyj się i powiedz, czy to naprawdę ważne jak? Tylko nudni ludzie się nad tym zastanawiają. - Wyciągnął do niej rękę - Chodź, pomogę ci wsiąść. Artur na pewno ucieszy się z nowego towarzystwa. Mamy jeszcze tyle do zobaczenia... - przerwał na chwilę, gdyż koń ponownie szturchnął go łbem - Och, wybacz. Przedstawiłem swojego rumaka, zapominając o sobie. Właściwie nigdy o tym nie pamiętam. Mam na imię Gawain. -Skłonił się przed nią teatralnie.
- Jestem... jestem Anna. - Nie bardzo wiedziała, jak powinna się zachować.
- A więc Anno, wskakuj - posadził ją na grzbiecie Artura, po czym sam usiadł za nią.
Galopowali przed siebie, a ona śmiała się, gdy wiatr rozwiewał jej włosy. Jej świat wydał się nagle taki odległy. Była zauroczona wszystkim dookoła. Od czasu do czasu zatrzymywali się, a wtedy pokazywał jej malutkie wodospady, nad którymi tworzyły się kolorowe tęcze, ocienione gaje, w których rozbrzmiewały wesołe głosy ptaków, jeziorka tworzące się w zagłębieniach między skałami, sekretne kryjówki zwierząt i tysiące rodzajów polnych kwiatów porastających łąki oraz wszystkie inne cuda tej krainy.
W końcu dotarli do złotych pól i wjechali na drogę prowadzącą do wioski. Gawain zeskoczył z konia i poprowadził go dalej uliczkami. Ludzie, których mijali uśmiechali się wesoło i pozdrawiali ich.
- Wszyscy cieszymy się, kiedy ktoś tutaj przybywa - tłumaczył jej - Szczególnie jeśli jest to tak wyjątkowy gość jak ty.
Nie zapytała dlaczego jest wyjątkowa. Była zbyt pochłonięta tym, co ją otaczało.
Zaprowadził ją do domu na drugim krańcu wioski. W drzwiach powitała ich młoda kobieta i kilka lat starszy od Anny chłopiec.
- To moje rodzeństwo, Nimueh i Kay. A to jest Anna - przedstawił ich Gawain.
Przyjęli ją bardzo ciepło, śmiejąc się i żartując. Gawain opowiadał niesamowite historie o wszystkim, czego nie zdołał jej pokazać. Kay ciągle się wtrącał poprawiając starszego brata. Nimueh krzątała się dookoła, jednocześnie pilnując, by bracia się nie pokłócili. Anna czuła się z nimi prawie jak z własną rodziną. Jakby znała ich od zawsze.
- To chyba najwspanialsze miejsce, w jakim kiedykolwiek byłam - powiedziała w końcu wzdychając, gdy Gawain skończył kolejną opowieść.
- Poczekaj do wieczora, kiedy zobaczysz nasze gwiazdy. To dopiero jest wspaniałe. A wschód słońca... nawet nie umiem opisać, co się wtedy czuje - stwierdziła Nimueh stawiając na stole półmisek z jagodami. Kay rzucił się na nie od razu, potakując siostrze.
Anna pokręciła głową z zakłopotaniem - Bardzo mi się tu podoba, ale nie mogę zostać. Mama i tata będą się martwić.
Wszyscy na chwilę zamarli. Wcale nie chciała sprawić im zawodu, jednak zaczęła już tęsknić za rodzicami. To mogło być najwspanialsze miejsce na świecie, jednak nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie wrócić do domu. - Muszę pójść na obiad. Ale potem chętnie znowu tu przyjdę.
- Jeśli właśnie tego chcesz, nie możemy cię zatrzymać - Gawain zrobił się bardzo poważny - Powrót jest prosty. Wystarczy, że zamkniesz oczy, wyobrazisz sobie swój dom i pójdziesz naprzód. Ale proszę cię, pomyśl, czy na pewno tego chcesz.
W odpowiedzi tylko się zaśmiała - Oczywiście, przecież zaraz będę z powrotem. I będziemy mogli obejrzeć gwiazdy tak jak obiecaliście.
Nimueh posłała jej smutny uśmiech - W takim razie do zobaczenia.
Kay tylko jej pomachał, usta miał całkowicie pełne jagód.
Zrobiła tak, jak powiedział Gawain. Zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła znalazła się na progu starego domu. Zapadał zmrok. Wybiegła na ulicę. Chyba było już dawno po obiedzie.

Stał tak samo jak zawsze. Niezmieniony przez te wszystkie lata. Właściwie dlaczego to robiła? Nie było chwili, żeby nie myślała o tym, co tutaj przeżyła. Tak bardzo tęskniła za każdą sekundą tamtego dnia. Jutro wyjeżdża. Nawet jeśli... nawet jeśli to wszystko było tylko jej wyobrażeniem, może chyba wejść jeszcze jeden raz. Żeby się przekonać. Nie zrobiła tego od czasu, gdy czar prysł.
Przez długi okres nie mogła się nawet zbliżyć do tego domu, bo rodzice ciągle mieli ją na oku. To, co się wydarzyło, stawało się coraz bardziej nierealne. Kiedy w końcu udało się jej niepostrzeżenie przecisnąć przez ogrodzenie, minęło już wiele miesięcy. Z nadzieją stanęła pod drzwiami, ale nikt ich nie otworzył. Sama nacisnęła klamkę. Ukazał się jej pokryty kurzem, ciemny korytarz. Drżąc zamknęła oczy. Przestąpiła próg. Pod jej stopami zaskrzypiała stara podłoga. Wybiegła stamtąd z płaczem. Przebiegła przez ogród, pokonała ogrodzenie nie oglądając się za siebie. Wspomnienie stało się snem, nierealną bajką. Lecz i tak nie mogła przestać marzyć o powrocie.
Do tej chwili, prawie dziesięć lat później, nie miała odwagi ponownie tam wejść. Przeskoczyła przez ogrodzenie. Teraz wydawało się dużo niższe niż kiedy była mała. Ogród nie jawił się już jako magiczny i straszny, ale po prostu zaniedbany. Po raz trzeci stanęła przed wejściem. Uśmiechnęła się sama do siebie. Pewnie się wygłupia. Ale ten jeden raz może sobie na to pozwolić. Położyła rękę na klamce i zamknęła oczy. Pchnęła drzwi i zrobiła krok naprzód, spodziewając się skrzypiącej podłogi i duszącego zapachu kurzu.
Poczuła dotyk wiatru na twarzy. Otworzyła oczy i zaśmiała się przez łzy. Jej bajka znowu stała się prawdziwa. Nieważne czy oszalała, czy naprawdę znów stanęła w krainie swojego dzieciństwa. Czy to naprawdę ważne jak? Tylko nudni ludzie się nad tym zastanawiają.
To było to samo wzgórze, ta sama rzeka. Tym razem było chłodniej, barwy nie były tak żywe. Drzewa zaczęły gubić liście, wrzosy już dawno przekwitły i zbrązowiały. Niebo pokryły ciemne, niskie chmury, zbierało się na deszcz. Trawa była wysoka i sucha. Najpiękniejsze miejsce jakie kiedykolwiek widziała. I nic tego nie zmieni.
- Witaj z powrotem.
Odwróciła się. Gawain stał za nią. Dokładnie taki sam jak tamtego dnia. Znów się do niej uśmiechał. Nie miała pojęcia, co czuje. Czy to było szczęście? Chciała krzyczeć z radości. A jednocześnie była przerażona. W realnym świecie, świecie dorosłych, takie rzeczy się nie zdarzają. Była też zła. Zła na Gawaina, zła na siebie, zła na wszystko, co spowodowało, że musiała tak długo czekać.
- Dlaczego teraz? - zapytała z wyrzutem.
- Nie wiem - posmutniał - Może do tej pory nie chciałaś tego wystarczająco mocno.
Jego smutek nie trwał jednak długo i po chwili Gawain znów się uśmiechnął. - Ważne, że teraz jesteś. Chodź, nie będziemy tutaj sterczeć - pociągnął ją za rękę, zbiegając ze wzgórza. Ruszyła za nim bez namysłu. Czuła jak wiatr uderza ją w twarz, jak trawa ociera się o jej nogi. Śmiała się. Śmiała się tak, jak wiele lat wcześniej. Nagle ten szaleńczy bieg wydał się jej najsensowniejszą rzeczą na świecie. Przeskoczyli rzekę po kamieniach i biegli dalej, wspinając się na kolejny stok. W końcu zdyszani upadli na ziemię. Przez chwilę leżeli w ciszy, ciężko oddychając.
- Chcę, żeby tak było już zawsze - odezwała się w końcu - Chcę, żeby ta chwila się nigdy nie skończyła. Żeby trwała wiecznie.
Popatrzył na nią uważnie - Gdybyśmy mogli tak leżeć... Gdybym już zawsze tutaj leżał, tak po prostu, mogłabyś leżeć obok mnie i zapomnieć o całym świecie? Twoim świecie?
Spojrzała mu w oczy - Tak. Nie popełnię drugi raz tego błędu. Nie chcę stąd więcej odchodzić. Powiedz, że mogę zostać.
- Oczywiście, że możesz zostać. Chcę, żebyś została. - Podniósł się. - Leżenie tutaj do końca świata to był świetny pomysł, muszę to sobie gdzieś zapisać, ale zaraz zacznie padać, więc lepiej zrealizujmy go innym razem. Musimy się pospieszyć, jeśli chcemy dotrzeć do domu, zanim nas zmoczy.
Wstała niechętnie. Do domu. Jak to dziwnie brzmiało. Dziwnie ale bardzo przyjemnie.
- No już, nie rób takiej miny, będą jeszcze tysiące dni, kiedy nie będzie padać - zaśmiał się głośno - Poza tym inni też ucieszą się z twojego powrotu. Nie każmy im dłużej czekać.
Ruszyli razem w kierunku odległej wioski. Ostatni odcinek drogi przebiegli, uciekając ciężkim kroplom deszczu. Nimueh i Kay powitali ją z taką samą radością i ciepłem jak przed laty. Oni również wcale się nie zmienili.
To były najcudowniejsze dni w jej życiu. Spędzała czas z Gawainem, odkrywała na nowo uroki tego świata, poznawała mieszkańców wioski, zaprzyjaźniła się z Nimueh. Czas mijał, a ona była szczęśliwa. Cieszyła się życiem.
Była zaskoczona jak szybko pojawił się pierwszy śnieg. Szczyty gór przykryła biała pierzyna, chmury nabrały bardziej fioletowej barwy, rzekę skuł lód, a okna pokryły kwieciste wzory utworzone przez szron. Z dachów zwieszały się gigantyczne sople lodu, mieniące się w słońcu jak prawdziwe kryształy.
Pewnego zimowego dnia zapytała Nimueh, dlaczego wszyscy wyglądają dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy przybyła tam pierwszy raz. Kobieta na początku nie chciała odpowiedzieć, stwierdziła, że powinien to zrobić Gawain. W końcu jednak dała się przekonać - dla każdego, kto na stałe zostawał w tym świecie, czas zatrzymywał się. Mijały pory roku, ale oni pozostawali niezmienni. Większość z nich przybyła ze świata Anny, jednak po wielu latach wspomnienia drogi, jaką przebyli coraz bardziej się zacierały.
- Gawain, Kay i ja nie jesteśmy tak naprawdę rodzeństwem. Ale trafiliśmy tu w jednym czasie i zżyliśmy się ze sobą wyjątkowo mocno. Ten opuszczony dom, o którym kiedyś opowiadałaś... myślę, że to był dom Gawaina - uśmiechnęła się lekko - Zapewne Gawain nosił wtedy inne imię. On jeden z jakiegoś powodu nie zapomniał drogi powrotnej. Teraz... ostatnio... wszyscy zapominamy o naszym wcześniejszym życiu. Ja nie pamiętam już nic, ty pewnie też w końcu zapomnisz. Sądzę, że nie tak powinno być. Im bardziej zapominamy, tym bardziej kurczy się nasz świat. Kiedyś przybywało tu wielu ludzi zza gór. Teraz za górami nie ma nic. Nie możemy tego zatrzymać. Dlatego tak bardzo potrzebujemy tych, którzy jeszcze pamiętają. Inaczej wszyscy znikniemy.
Tej nocy Anna nie mogła spać. Czyżby jej bajkowa kraina nagle okazała się nie być tak doskonała, jak się to wydawało? Próbowała sobie przypomnieć twarze swoich dawnych znajomych. Nie mogła. Tutaj była szczęśliwa, ale jeśli zapomni, wszystko w końcu przepadnie. To dlatego była taka wyjątkowa. Bo pamiętała. Wcale nie chciała pamiętać, jednak nagle zaczęło zależeć od tego jej życie. I nie tylko jej. Nie wyobrażała sobie, żeby ludzie, których pokochała mogli tak po prostu zniknąć.
Tak jak przed laty czuła, że musi zajrzeć do opuszczonego domu, tak teraz stwierdziła, że koniecznie musi wyjść na dwór. Pospiesznie ubrała się i starając się nikogo nie obudzić, otworzyła drzwi. Wpadło przez nie trochę śniegu, więc szybko zamknęła je za sobą. Ruszyła przed siebie, coraz bardziej oddalając się od wioski. W końcu zaczęło się jej wydawać, że widzi kogoś w oddali. Kiedy podeszła bliżej, rozpoznała starą kobietę, którą czasem widywała w wiosce, jednak nigdy dotąd nie miała okazji z nią porozmawiać.
- Nimueh ci powiedziała - stwierdziła staruszka - Nie wszystko, ale na pewno zasiała w tobie ziarno niepokoju. Gawain prosił, byśmy ci nic nie mówili, za bardzo cię kocha. Ale to powinna być twoja decyzja, a nie jego. Więc teraz usłyszysz wszystko. A potem zadecydujesz, czy chcesz nam pomóc.
Anna skinęła głową. Nie wiedziała, do czego to ma prowadzić. Co Gawain chciał przed nią ukryć?
- Wiesz, że nasz świat zanika. Że tracimy wspomnienia. Ci, którzy żyją tu najdłużej zapominają nawet to, co wydarzyło już po ich przybyciu. Jeśli nikt nic nie zrobi, wszyscy zginiemy. To kara. Żyliśmy w najszczęśliwszym miejscu na całym świecie i to nas zepsuło. Staliśmy się próżni i puści. Nie cieszyliśmy się już tym, co mieliśmy. To sprawiło, że w końcu złamaliśmy prawa... i zostaliśmy ukarani. Wszyscy. Nasza wioska wciąż istnieje tylko dlatego, że jest położona blisko serca krainy. Niedługo też zniknie. Nie możemy sami sobie pomóc. Musi to zrobić ktoś, kto nie należy do naszego świata. Może tak nie uważasz, ale ty jeszcze do niego nie należysz. Jesteś w stanie nas uratować. Na północ stąd jest grota. Znajduje się w niej czerwony kryształ. Jeśli go zbijesz, będziemy uratowani. Wrócą nasze wspomnienia, wróci nasz świat, wrócą ci, którzy już zniknęli. Jednak jest za to cena... Musisz to zrobić całkowicie bezinteresownie. Nie możesz uratować tego świata dla siebie. Kiedy już to zrobisz, będziesz musiała odejść. Wrócić tam, skąd przyszłaś. Inaczej stracisz życie. Ale to nie jest jedyne wyjście - możesz nie robić nic i żyć z nami tak jak dotąd, czekając aż przybędzie ktoś inny, kto zdecyduje się nas uratować. Wybieraj. Jeśli zechcesz zostać z nami, żywiąc nadzieję, że znajdzie się ktoś inny, zrozumiemy to. Nikt z nas nigdy nie opuściłby z własnej woli tego miejsca. Ale liczymy na twoją pomoc. Bo już nikt może nie nadejść.

Wyszła z groty, trzęsąc się. Łzy płynęły jej po twarzy. Nie zastanawiała się długo nad podjęciem decyzji. Teraz tego żałowała. Nie. Nie powinna czuć żalu. Gawain będzie żył. I Nimueh. I Kay. I wszyscy inni. To powinno jej wystarczyć. Instynktownie podniosła głowę. Kilka kroków dalej stał Gawain.
- Próbowałem iść za tobą, ale śnieg zbyt szybko przykrył ślady. Dopiero gdy spotkałem starą Fay, dowiedziałem się gdzie poszłaś. Miałem nadzieję, że jeszcze zdążę - głos mu się załamał - Tak bardzo nie chciałem, żebyś to była ty. Nie powinienem był tego wszystkiego przed tobą ukrywać, ale tak bardzo nie chciałem... żebyś odeszła.
Podeszła bliżej i objęła go - Stało się. Ale nie odejdę. Wolę umrzeć tutaj, niż żyć tam.
- Biegnij, proszę, biegnij, póki jeszcze możesz. Zamknij oczy i biegnij - przytulił ją mocno. Odsunęła się od niego. Wciąż nie mogła powstrzymać łez. Przecież nie tak miało być. Płatki śniegu wirowały wokół nich, przesłaniając cały świat. Chociaż w tym momencie to Gawain był dla niej całym światem. Zobaczyła, że on też jest bliski łez. On, który zawsze się śmiał.
- Więc chodź ze mną.
- Wiesz, że nie mogę. Twój świat nie jest już moim światem. Umarłbym.
Dławiła się łzami. - Pamiętasz, co mówiłeś? Że będę mogła zostać. Tutaj. Z tobą. Nie mogę... nie mogę teraz odejść. Nie chcę być sama.
- Nie bój się, nie będziesz. Nie mogę z tobą pójść, ale wystarczy, że będziesz pamiętać. Nawet jeśli mnie nie usłyszysz i nie zobaczysz, będę przy tobie. Zawsze. We wspomnieniach. - Zdobył się na uśmiech - No, uśmiechnij się. Zobaczysz, to nie jest nasze ostatnie spotkanie. A teraz biegnij. Masz coraz mniej czasu.
Odwróciła się powoli. Zrobiła jeden krok do przodu i obejrzała się za siebie. Stał bez ruchu, wpatrując się w nią. Zamknęła oczy i zrobiła kolejny krok. Pobiegła. Czuła, jak jej nogi zapadają się w głęboki śnieg. W wyobraźni widziała już zaniedbany ogród przed opuszczonym domem i ulicę. Pod jej nogami zaskrzypiała stara podłoga. Z bólem serca otworzyła oczy. Stała w otwartych drzwiach. Zapadał zmrok, a ona była sama. Chyba myślała o czymś bardzo ważnym? Ach tak, jutro wyjeżdża.

- Ale spotkałaś go jeszcze kiedyś? Proszę, powiedz, że go spotkałaś.
Anna była już bardzo słaba, zdołała się jednak uśmiechnąć. Spojrzała na swoją wnuczkę. Była teraz mniej więcej w tym samym wieku, co ona sama podczas swojej drugiej podróży. - Tak, spotkałam Gawaina. Ale wydarzyło się to dużo później. Wiesz, że chcieli wyburzyć ten stary dom? Odkupiłam go wtedy. Nie, nigdy nie zamierzałam tam mieszkać, ani go nie odnowiłam. Dbałam tylko, żeby nie niszczał.
A więc wtedy, kiedy odkupiłam ten dom, Gawain otworzył mi drzwi po raz ostatni. Chciał, żebym wróciła. Po moim odejściu wszystko powoli wróciło do normy, tak, że i ja mogłabym w końcu tam się pojawić. Ale nie chciałam. Nie mogłam. Było już dla mnie za późno. On wciąż był tym samym młodzieńcem, a ja byłam kobietą w średnim wieku. Twoja mama miała wtedy jakieś piętnaście lat. Nie mogłam zostawić rodziny. Pożegnaliśmy się. Powiedział... powiedział, że będzie na mnie czekał. Głupi. Dobrze wiedział, że nie zmienię zdania.
Dlaczego ci to wszystko mówię? Ten dom jest teraz twój. Wątpię, żeby prowadził jeszcze do jakiejś magicznej krainy, ale może przeżyjesz tam własną bajkę. Wiem, że się nim dobrze zajmiesz.
Poczuła się jeszcze słabiej - A wiesz, że ostatnio kiedy zamykam oczy, mam wrażenie, że znów widzę to miejsce? Prawie tak jak za pierwszym razem. Zielone wzgórza... ale jest trochę inaczej. To chyba wiosna. Nie widziałam jak wygląda tam wiosna. Wszystko wydaje się takie świeże... Pąki na drzewach. I trawa. Kwiaty się dopiero rozwijają. Pada lekki deszczyk. Nie jest jeszcze całkiem ciepło, ale wiatr już nie przeszywa chłodem tak jak w zimie. I te wszystkie strumienie...
Nawet jeśli mnie nie usłyszysz i nie zobaczysz, będę przy tobie.
- Wydaje mi się, że Gawain też tam jest. Taki jak zawsze. Uśmiechnięty.
- Może on wciąż na ciebie czeka... może nigdy nie przestał. Zawsze wierzył, że w końcu tam wrócisz. - Anna słyszała, że jej wnuczce drży głos. I tak nadzwyczaj dobrze się trzymała.
- Nie opowiadaj głupot. Już nie mogę wrócić.
- Nieprawda. Ja myślę... myślę, że właśnie teraz tam wracasz. I że już nigdy nie będziesz musiała stamtąd odejść. To dlatego czekał. Wiedział, że przybędziesz. Zobaczysz. Zamkniesz oczy i znów znajdziesz się na tym wzgórzu. A on będzie czekał.
Anna opuściła powieki. I tak już jej ciążyły. Raz. Dwa. Trzy.
- Gawain...
Jej serce przestało bić. A może tylko jej się wydawało? Otworzyła oczy. Leżała na świeżej, zielonej trawie. Znów czuła się młoda i pełna życia.
- Witaj z powrotem.
Zaśmiała się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 20:24, 08 Mar 2011    Temat postu:

Wasza twórczość ewidentnie nie pasuje do tego tematu (no, może Masakra Szczoteczką i Tekst o Hildegardzie pasują)! Świetnie piszecie!
Najbardziej mi się spodobało "Zamknij oczy". Marzy mi się taka ucieczka. Najlepiej z Doctorem, ale do Narnii też może być. Albo choćby do tego miejsca, z opowiadania.
Ale za to ja jestem bardzo ałtoreczkowata!

Oda do Jedenastego!

Jedenasty Doctorze,
Tyś piękny jak zboże
Kołysane powiewem.
Twój głos jest mi śpiewem,
Najlepszą przygrywką,
A nawet używką.
Świetne Twe narzędzie,
Które nosisz wszędzie,
Wywołuje dreszcze.
Nie widziałam jeszcze
Pośladków twych kosmicznych,
Ale wizji fantastycznych
Jest pełna moja głowa.
Jestem już gotowa!
‘Nasonikuj’ mnie Matt!
Jakbyś ratował świat!
Chodź, niech się rozpłynę,
Bo wiesz… ja też mam szczelinę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gacie Mishy
Gacie Mishy



Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 14/100
Skąd: Farm Planet
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 20:40, 08 Mar 2011    Temat postu:

:hamster_rofl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szprotka
Członek organizacji LI'n'DA



Dołączył: 03 Sty 2011
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: Warszawa
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 20:41, 08 Mar 2011    Temat postu:

Lost11 napisał:
Wasza twórczość ewidentnie nie pasuje do tego tematu (no, może Masakra Szczoteczką i Tekst o Hildegardzie pasują)! Świetnie piszecie!
Najbardziej mi się spodobało "Zamknij oczy". Marzy mi się taka ucieczka. Najlepiej z Doctorem, ale do Narnii też może być. Albo choćby do tego miejsca, z opowiadania.
Ale za to ja jestem bardzo ałtoreczkowata!

Oda do Jedenastego!

Jedenasty Doctorze,
Tyś piękny jak zboże
Kołysane powiewem.
Twój głos jest mi śpiewem,
Najlepszą przygrywką,
A nawet używką.
Świetne Twe narzędzie,
Które nosisz wszędzie,
Wywołuje dreszcze.
Nie widziałam jeszcze
Pośladków twych kosmicznych,
Ale wizji fantastycznych
Jest pełna moja głowa.
Jestem już gotowa!
‘Nasonikuj’ mnie Matt!
Jakbyś ratował świat!
Chodź, niech się rozpłynę,
Bo wiesz… ja też mam szczelinę.


Lost, gratulacje. Świetne, szczególnie 4 ostatnie wersy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alria
Top Gear Bitch



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 4250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 13/100
Skąd: Japanifornia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 21:44, 08 Mar 2011    Temat postu:

Katriona napisał:
:hamster_rofl:

To wyraża wszystko co mam do powiedzenia.
Umiem go już na pamięć. Dlaczego potrafię nauczyć się w pięć minut takiego (wspaniałego) wiersza (ody), ale tekstu Julii już nie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wszechmocna
Where's me jumper?



Dołączył: 18 Cze 2010
Posty: 8212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/100
Skąd: Downton Abbey
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 22:14, 08 Mar 2011    Temat postu:

O szlag! To jest świetne! I jakie dobre rymy! (W większości. ;P) To jest największy problem takich wierszyków - zazwyczaj rymują się po prostu końcówki tych samych części mowy. Po polsku łatwo coś zrymować. Trudno dobrze zrymować. A Tobie się udało! I do jak dobrze! Jestem zachwycona. Jeszcze-dreszcze. Rozpłynę-szczelinę.


A ostatnie dwa wersy bardzo zaskakujące. Zaczęłam się śmiać jak głupek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Wto 23:51, 08 Mar 2011    Temat postu:

Ja mam największy problem z zawarciem treści w krótkim wersie (np z tymi fantastycznymi pośladkami. Poprzednie wersy takie krótkie, a tu nagle o, takie coś).
No i się potem z tego biorą przedszkolne rymy.

Dziękuję. Mam jeszcze odę do Dziesiątego, ale ona jest... bardzo specyficzna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wszechmocna
Where's me jumper?



Dołączył: 18 Cze 2010
Posty: 8212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/100
Skąd: Downton Abbey
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 0:03, 09 Mar 2011    Temat postu:

Daaajesz. ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 0:09, 09 Mar 2011    Temat postu:

Bardzo specyficzna. I mało treściwa. W zasadzie to nawet nie jest oda, to rymowanka.
Ale ostrzegałam jak coś.

Jedno oko - brew wysoko.
Druga nisko, oka blisko.
Co też kryją poły płaszcza?
Ptaszka w chaszczach?


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Śro 0:17, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wszechmocna
Where's me jumper?



Dołączył: 18 Cze 2010
Posty: 8212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/100
Skąd: Downton Abbey
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 0:15, 09 Mar 2011    Temat postu:

Lost! Jesteś moją nową idolką.

Ale chyba powinny być "poły płaszcza", co?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Śro 0:19, 09 Mar 2011    Temat postu:

Racja, poprawiłam. Dzięki.

Nie przesadzaj. To wszystko przez sesję. Stres... Nie da się nie zwariować Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 5 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin