Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Whomanistyczne opowiadanie
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Czw 22:22, 01 Maj 2014    Temat postu: Whomanistyczne opowiadanie

Pierwsze podejście do OPOWIADANIA whomanistycznego (nie opka, podkreślam. Opowiadania. Nie mniej jednak nie musi być ono tak do końca poważne.)
1. Pisze każdy, kto ma ochotę.
2. Treść opowiadania piszemy kursywą, na czarno, a komentarze do niego czy ogólnie wszystko inne nie-kurwysą.
3. Opowiadanie będzie pisane z zachowaniem wszelkich zasad języka polskiego - bez błędów ortograficznych, stylistycznych i różnych innych, których nazw nie znam.
4. Staramy się nie wywracać podstawowych założeń kanonu na nice (takich jak np. liczba regeneracji, behawior różnych gatunków kosmitów i inne takie).
5. Wszystko w granicach rozsądku. Crossovery - ok, różne wariacje z postaciami historycznymi i tak dalej, ale fajnie by było, jakby liczba bohaterów była w miarę do ogarnięcia.
Jeśli w scenie bierze udział kilka postaci, a w następnej planujesz którąś z nich pominąć, wyślij ją za pomocą Tardis do domu, czy coś, żeby się nie pałętała po fabule.

Zacznijmy od Dziewiątego Doctora, bo jeszcze od niego nie zaczynaliśmy. Motyw przewodni (początkowy motyw przewodni...):
Dziewiąty zostawia Rose w domu i wybiera się na samotną przechadzkę (przy udziale Tardis, oczywiście) po Londynie. W tym czasie odkrywa pewne nieprawidłowości w układzie niektórych budynków, który jest zupełnie inny niż na planie, czego ludzie zdają się nie zauważyć. Wydaje się, że mogą mieć z tym coś wspólnego małe, czarne psy, których cała masa pałęta się po mieście bez opieki. Czego także nikt nie zauważa.

Miłej zabawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 14:57, 02 Maj 2014    Temat postu:

Nie umiem zaczynać. W ogóle nie umiem pisać z sensem. Bez sensu też. Nie zjedzcie mnie.
W pewnym zaułku zmaterializowała się duża, niebieska budka policyjna. Dźwięk jaki wydawała wystraszył trzy małe psy, które szukały czegoś w śmietniku. Na ten niezwyczajny widok podniosły łby znad wywalonej sterty śmieci. Zainteresowane poczęły badać nieznany obiekt. Nagle drzwi budki otworzyły się, a z nich wyszedł mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce. Rozejrzał się i mocno się zdziwił.
-Nie jestem nad Tamizą- powiedział do siebie. Wziął głęboki wdech i niezadowolony dodał- Nie jestem nawet niedaleko.
Doctor spojrzał na psy, które obwąchiwały mu nogi. Przez chwilę pomyślał, że zwierzęta wyczuły jego banana i domagały się jego konsumpcji. Była to wizja zbyt straszna, by dłużej o niej myśleć. Doctor postanowił zapytać psy czy może wiedzą gdzie jest. Już chciał coś powiedzieć, gdy zauważył park, od którego odchodził zaułek. Zadowolony pobiegł tam, już nie przejmując się zwierzętami.
Doctor w biegu przeskoczył jeszcze jakiegoś psa, ale znalazł się wreszcie w miejscu, które poznawał. Na pierwszy rzut oka stwierdził, że to Heathbrook Park. Coś tu jednak nie pasowało. W końcu zauważył to, co go tak denerwowało. Cały park był otoczony starodawnymi kamieniczkami.
-To nie może być Heathbrook Park- powiedział do siebie.- Ale jest!
Doctor podbiegł do ławki, na której siedział młody mężczyzna karmiący małego, czarnego psa.
-Dzień dobry. Wie pan gdzie się znajduję?- zapytał Doctor.
-W Heathbrook Park- odpowiedział zdziwiony młodzieniec.
Doctor miał dziwne uczucie, którego nigdy nie ignorował. Wiedział, że coś jest tu nie tak.

Dało się czytać? I prawdopodobnie zrobiłam pełno błędów. I Dziewiąty nie jest jak Dziewiąty .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 17:53, 02 Maj 2014    Temat postu:

Mnie się podoba, Dziewiąty jest całkiem jak on!

Jeszcze raz rozejrzał się dokoła. Z pomiędzy drzew wyraźnie było widać budowle, których być tam nie powinno.
Nagle jego uwagę zwrócił czarny pies, obwąchujący mu nogę.
-Skąd was tu tyle? - zapytał go.
Ukucnął, by przyjrzeć się obroży, która miał na sobie zwierzak. Była na niej metalowa zawieszka z dziwnym symbolem, przedstawiającym dwa skrzyżowane ze sobą miecze i ptaka z rozpostartymi skrzydłami.
Pies przyjaźnie merdał ogonem, kiedy Doctor obracał medalik w palcach.
-Pozwolisz, że go sobie zabiorę, co? - mruknął i odczepił zawieszkę od obroży.
W tym momencie pies zastygnął w bezruchu, nawet nie mrugał.
Doctor, zaintrygowany, odnalazł miejsce na szyi zwierzęcia, gdzie powinna być tętnica i spróbował wyczuć tętno. Po chwili, w której nic nie wyczuł, przyłożył ucho do pleców psa, lecz nie usłyszał serca.
Doctor wyprostował się gwałtownie i spojrzał na chłopaka na ławce. Tamten w ogóle nie zwrócił uwagi na całe zajście.


Cholera, muszę kończyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 18:47, 02 Maj 2014    Temat postu:

Dobra zrobię coś choć w ogóle nie pamiętam jaki był 9 (BTW na zajęciach w teatrze robimy podobna grę na rozgrzewkę przed próbą, że zaczynamy i kończymy opowiadania fajne jest to, że możemy całkowicie komuś zepsuć jego plan co miało być dalej, to wspomaga myślenie i szybkie rozwiązywanie problemów. Improwization! Very Happy)


- Zabawne te pieski... - usłyszał za swoimi plecami. Odwrócił się tak gwałtownie że o mało nie stracił równowagi. Oparta o drzewo stała, na oko kilkunastoletnia, dziewczyna, o krótkich, czarnych włosach i błękitnych oczach, które wydawały się wręcz błyszczeć w półmroku. Miała na sobie czarną sukienkę w ogromne, białe groszki. Dość lekki strój jak na ten chłodny, jesienny wieczór.
- Co proszę? - zapytał Władca Czasu, lekko zbity z tropu.
- Choć szczerze, to wolę teriery.
- Przepraszam, wiesz może... - zaczął kosmita, lecz dziewczę, jak gdyby nigdy nic, wyprostowało się, odwróciło i zaczęło odchodzić.
- Hej, zaczekaj, chcę...
Poszedł za nią, jednak po kilku krokach stracił ją z oczu. Pobiegł kawałek przed siebie bacznie się rozglądając. Zmarszczył brwi, dziewczyna wyparowała. Nagle poczuł, że coś ciągnie go za spodnie,był to kolejny, czarny psiak, który warcząc zawzięcie, mocował się z jego nogawką.
- Co chcesz?
Nagle pojawił się jeszcze jeden pies który począł skrupulatnie obwąchiwać te części Doktora, do których dawał radę dosięgnąć.
- Skąd was tu tyle? - zapytał Władca Czasu. O dziwo żaden ze zwierzaków mu nie odpowiedział. Ten, który jeszcze chwilę wcześniej usiłował zamordować jego spodnie, zrezygnował z tej czynności i zaczął szczekać na niego, merdając ogonem i kładąc się na przednich łapach. Sygnalizował gotowość i chęć do zabawy.


Pewnie zniszczyłam wam szyk jakim ta historia miała isć ale to przecież na tym polega nie?


Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Pią 18:55, 02 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 20:40, 02 Maj 2014    Temat postu:

Bardzo ładnie piszecie . Nie wiem kim jest ta kobieta. Jeśli to crossover to się nie orientuję. SPN?
Doctor zastanowił się chwilę, po czym spojrzał skupiony na psiaka.
-Chcesz się bawić? Dobrze pobawimy się- Doctor przykucnął i uważnie przyjrzał się obroży, wisiała na niej taka sama zawieszka. Pies wyglądał jakby zwracanie na niego uwagi, sprawiało mu wielką radość. Dlatego odpięcie obroży skomentował wesołym szczeknięciem, ale potem zastygł. Doctor tym razem przygotowany patrzył jak pies nagle przestaje poruszać się, a nawet żyć. O dziwo mięśnie pozostawały tak samo napięte, ponieważ zwierzę ciągle stało pomimo braku tętna.
-Czym jesteś, co?- Doctor zapytał drugiego psa, który wytrwale próbował polizać jego twarz.- Ktoś was przysłał? Powiedz, nazywam się Doctor i mogę wam pomóc, tylko powiedzcie co tu się dzieje.- powiedział starając się odpędzić psa od jego twarzy. Piesek wydał tylko krótkie szczeknięcie, które w jego języku oznaczało zabawę.
Niezadowolony Doctor postanowił porównać zawieszki. Wyjął pierwszą, którą wcześniej schował do kieszeni. Nie zdziwił się, gdy stwierdził, że obie są takie same. Zastanowił się nad herbem jaki był wyryty na zawieszce.
-Hybrydy? Nie, to nie są oni, a może? Nie, na pewno nie.- Powiedział do siebie.
Herbu nie mógł rozpoznać, więc spróbował jeszcze innej rzeczy, która chodziła mu po głowie. Wziął obrożę i na nowo założył na psa. Ten w chwili, kiedy Doctor ją zapiął, zaczął się ruszać. Pies spojrzał na mężczyznę tak jak wcześniej. Doctor zaintrygowany stwierdził, że ze zwierzęciem wszystko w porządku. Pomimo tak długiego zatrzymania serca, organizm wyglądał pracować tak jak wcześniej.
-Wystarczy już!- Doctor powiedział podniesionym głosem na drugiego psa, który właśnie dostał się do jego twarzy. Mężczyzna wstał i zauważył, że młodzieniec zakładał obrożę innego psa, ale również czarnego i małego. Doctorowi się to nie podobało. W powietrzu poczuł zapach siarki. Wyciągnął śrubokręt i zeskanował otoczenie. Odczyty wskazywały na pozaziemską technologie. Młodzieniec w tym czasie jak zahipnotyzowany przykucnął przy psie, od którego zabrał obrożę, a on z powrotem zaczął normalnie się poruszać.
-Wszystko w porządku?- Zapytał Doctor, ale nie uzyskał odpowiedzi. Młodzieniec tylko wstał i razem z psem ruszyli przed siebie. Doctor próbował nawiązać kontakt, ale bez skutku. W końcu ograniczył się do śledzenia. Zaczęło bardzo mocno padać.
-Cały Londyn.- Zagadał Doctor.- Nie uważasz?
Młodzieniec nawet na niego nie spojrzał. Niepodziewanie skręcił w zaułek, ale gdy Doctor skręcił za nim nikogo nie znalazł.

Napisałam. Uważam, że psucie innym planów jest bardzo fajne, bo może z tego wyjść coś, na co jedna osoba nigdy by nie wpadła .


Ostatnio zmieniony przez Nessa Tasartir dnia Pią 21:00, 02 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 21:11, 02 Maj 2014    Temat postu:

Nope, to nie crossover. JESZCZE. No to jedziemy.

Kolejny piesek podbiegł do niego i usiadł tuż przy jego nodze. Ogon zwierzaka uderzał o beton z cichym: ciap, ciap, gdy ten nim machał. Doktor wpatrywał się w niego przez chwilę po czym podniósł go na ręce i począł iść w kierunku miejsca gdzie zaparkował swoją TARDIS. Szybkim krokiem wszedł do budki, cały czas odsuwając twarz od hiperaktywnego języka czworonoga.
- Posiedź tutaj. - Postawił psa na podłodze przy konsoli. Zwierzak zaczął wszystko obwąchiwać.
- Najpierw data. - Rzekł Władca Czasu, wstukując coś na klawiaturze, po czym zerknął na monitor. Był tam, kiedy chciał się znaleźć, czyli kilka lat do przodu.
- Teraz miejsce... - Znów coś wstukał. W tym czasie przyniesiony przez niego pupil począł obwąchiwać całą konsolę dokoła.
Na monitorze wyświetliła się mapa Londynu z czerwoną kropką symbolizującą położenie statku. Kosmita przez dłuższy czas wpatrywał się w plan, który wyglądał zupełnie tak jak powinien. Przez jego głowę przemykało wiele myśli: filtr percepcji? Androidy? Nic nie pasowało, nie na taką skalę. Zerknął w stronę gdzie ostatnio słyszał odgłos małych łapek. Czarna, futrzana kuleczka stała tuż koło niego i dyszała z wywieszonym jęzorem. Nagle uniosła prawą nogę i...
- Nie, nie! Oh... - Za późno. Jedyne co mógł zrobić to załamać ręce.
Wyciągnął z kieszeni medalik jednej z obroży i próbował podłączyć jakimś sposobem do swojej najstarszej towarzyszki.
- Nie powinieneś się wtrącać. - Rozległo się za jego plecami. Powoli odłożył kabel i metalowe kółeczko po czym odwrócił się. Na krześle tuż przed nim siedziała ta sama dziewczyna, która odezwała się do niego w parku, tym razem ubrana w czerwoną sukienkę w czarne grochy.
- Co? - odpowiedział zdziwiony.
- Słyszałam, że lubisz się wtrącać. Daję ci tylko dobrą radę. - Intruzka trzymała na kolanach i głaskała czarnego pieska. - Tym razem się powstrzymaj. - Wstała i ruszyła wraz ze zwierzakiem do drzwi.
- Zaczekaj! - zawołał Doktor chciał ją złapać, ale ta wyszła już z budki. Gdy (nie całą sekundę za nią) wypadł przed drzwi, nikogo nie zobaczył.


Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Pią 21:15, 02 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 22:02, 02 Maj 2014    Temat postu:

Tym razem postanowił nie dać za wygraną. W zaułku były tylko jedne drzwi, do których miała szanse dobiec. Jeśli gdzieś poszła to tylko tam. Jednym szybkim skokiem znalazł się przy nich, ale kiedy jego ręka znajdywała się tuż nad klamką znów poczuł charakterystyczny zapach siarki. Tym razem był o wiele intensywniejszy i dało się wyczuć, skąd pochodził. Doctor jeszcze zeskanował drzwi i budynek w za nimi, ale nie znalazł żadnej obcej technologi. Natomiast w miejscu, do którego prowadził zapach, było jej mnóstwo. Wybiegł tak szybko, jak jego organizm pozwalał z powrotem do parku. Tutaj zapach przestawał być tak wyraźny, ale śrubokręt ciągle działał. Około pięćdziesiąt metrów dalej sygnał się urywał. Doctor stał przy dużym drzewie i bardzo żałował, że jego śrubokręt nie działa na drewno. Popukał je ręką, po nasłuchiwał, powąchał, a nawet spróbował. Wszystko wskazywało na zwyczajne drzewo. Nagle usłyszał ciche miauknięcie nad sobą. Zainteresowany spojrzał w górę i zobaczył małego czarnego kota. Wydawał się wygłodniały i przestraszony.
-Może ty mi powiesz co tu się dzieje, co?- Wziął kota na ręce i pogłaskał. Usłyszał za sobą warkot, więc się odwrócił. Za nim stały dwa psy i wyglądały na zdenerwowane. Doctor pomyślał, ze to miła odmiana po tych niekiedy denerwujących, kochanych psiakach. Niestety musiał przestać o tym myśleć, ponieważ przybiegło pięć następnych psów, a wszystkie warczały i szczekały wrogo.
-Dość! Jestem bardzo zły! Idźcie stąd teraz!- krzyknął na nie. Psy tylko odpowiedziały wściekłym szczekaniem. Doctorowi ciężko było zrozumieć co dokładnie powiedziały, ale brzmiało to jak "zabić". Kilka sekund później przed Doctorem stało piętnaście wściekłych psów. Doctor uznał, ze mógłby nie mieć szansy z nimi wszystkimi. Chciał odstawić kota z powrotem na drzewo, ale ten wbił się pazurami w jego kurtkę.
-Puść. Co jest z tobą?- Zapytał. Jednak nim kot zdążył coś odpowiedzieć, jeden z psów rzucił się na jego nogawkę, a za nim reszta. Doctor uznał, ze czas uciekać. Przestał trzymać kota, który i tak przerażony trzymał się na nim i pobiegł w stronę TARDIS. Poczuł ulgę, gdy zdał sobie sprawę, że nie musi czekać na wolniejszych towarzyszy i może biec tak szybko jak potrafi. Po drodze minął kobietę, ale ona nawet na niego nie spojrzała. Doctor wpadł w kałuże jaka zdążyła się już zrobić i cały się obłocił, ale nie zwrócił na to uwagi. W końcu dobiegł do TARDIS, którą szczęśliwym trafem zostawił otwartą. Gdy tylko znalazł się w środku zatrzasnął drzwi, a kot popędził w stronę konsoli. Nim Doctor zdążył zareagować, kot przeciągnął wajchę, która wprowadziła statek w ruch. Mocno zatrzęsło i Doctor stracił równowagę. Szybko się podniósł i spojrzał na skaner. Byli w Wirze Czasu.

Powoli w mojej głowie zaczęła się pojawiać fabuła i cały zarys opowiadania. Jednak jako, że jest to bardzo głupi pomysł mam nadzieję, że wymyślicie coś, co nie mieni opowiadania w opko. Nie nadają się do pisania .


Ostatnio zmieniony przez Nessa Tasartir dnia Pią 22:46, 02 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 22:50, 02 Maj 2014    Temat postu:

- O nie, wracamy! - zawołał Doktor majstrując przy konsoli. Coś huknęło, światła zgasły. Gdy się zapaliły TARDIS była już zaparkowana. Nagle do uszu kosmity doszedł pewien dźwięk. Dźwięk warczenia. Odwrócił się i ujrzał, że cała podłoga od drzwi aż do konsoli była pełna czarnych psów. Wszystkie z nich szczerzyły zęby, warczały i szczekały.
- Spokojnie... - szepnął. Kilka psów postąpiło krok do przodu. Władca Czasu instynktownie cofnął się do tyłu i poczuł jak brzeg konsoli wbił mu się w plecy. Nagle coś skoczyło na jego głowę i wbiło pazury w jego twarz. Krzyknął z zaskoczenia i bólu, a napastnik miałknął i odskoczył pozostawiając małe, krwawiące rany. Zwierze wylądowało na podłodze, nastroszyło się i prychnęło, jednak nie było wrogo nastawione do psów, a do Kosmity.
- Ty też?! - Jęknął Doktor, ocierając twarz z krwi.
Zwierzęta poczęły się coraz bardziej zbliżać. Nagle coś skrzypnęło. Oczy wszystkich stworzeń na statku zwróciły się ku otwartym na oścież drzwiom budki. Stał w nich jakiś mężczyzna, jednak Doktor nie mógł dostrzec jego twarzy przez bijące z zewnątrz, mocne, białe światło. Przybysz uniósł rękę w której trzymał jakiś podłużny przedmiot. Wtem rozległ się, dobrze znany Władcy Czasu dźwięk, brzmiący w przybliżeniu jak irytujące: ziuuuuu! Wszystkie zwierzęta zamarły w bezruchu, dokładnie tak samo jak wtedy gdy Kosmita zdejmował im znaczki z obroży. Tylko kot, ruszył biegiem do drzwi i zniknął za ich progiem. Przybysz opuścił rękę i postąpił krok do przodu.
- Wybacz, ale na parę lat chyba musisz sobie odpuścić. - rzekł z uśmiechem. - Bo teraz ja, przejmuję te sprawę. - Zrobił obrót, jakby chciał zaprezentować się w całości, po czym poprawił granatową muszkę na swej szyi.


Sorki, musiałam, jego kocham najbardziej


Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Pią 22:52, 02 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 23:19, 02 Maj 2014    Temat postu:

Jako ze noc, to trzeba pisać. W końcu teraz najlepsze pomysły przychodzą do głowy
-O nie...- Powiedział Doctor.- Co ty tu robisz?
-Ratuję ci życie, a właściwie sobie. Uh, naprawdę tak wyglądałem?- Zapytał z niesmakiem przybysz.
-Widziałeś może kiedyś lustro? I nigdzie się nie ruszam dopóki nie dowiem się co się dzieje.- Doctor stanął przed swoją przyszłą regeneracją.
-Nie martw się o to! Pamiętam dokładnie co zrobić.- Doctor w muszce okręcił się w około.
-Naprawdę? W takim razie co teraz?
-Idziemy za tym kotem oczywiście. Ale najpierw daj mi swoją kurtkę.
-Dlaczego?- Doctor zmarszczył brwi.
-Bo pamiętam jak mi ją dajesz.- Doctor niechętnie podał kurtkę Doctorowi z muszką.
-I co teraz?- Ale zamiast odpowiedzi zobaczył jak jego przyszła regeneracja wyjmuje fez z wewnętrznej kieszeni.- Naprawdę chcesz to nosić?
-Fezy są cool. A teraz za kotem!- Doctor tym razem już w fezie i muszce pobiegł do drzwi TARDIS, ale przed wyjściem zatrzymał się. -Znaczy ja biegnę za tym kotem, a ty lecisz do Rose.- Dodał.
-O nie, to jest zbyt genialne, żeby odpuścić. I jeśli naprawdę tak bardzo chcesz ścigać tego kota to zakładam, że już jest daleko.
-Racja, biegiem!- Doctor w fezie wybiegł skanując otoczenie śrubokrętem, a za nim Doctor w pośpiechu zakładający skórzaną kurtkę.
Ulewa przemieniła się w burze. Pod drzewem stała kobieta. Była niezadowolona ze zmiany jaka nastąpiła. Trzeba było działać szybko, na tyle szybko, żeby Doctor nie powstrzymał nieuniknionego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Pią 23:50, 02 Maj 2014    Temat postu:

Chryste chyba nie dam rady.... a dobra tam.
- Czekaj! - zawołał Doktor w fezie zatrzymujac się rozejrzał się dookoła. - Tak to tu.
- Co tu?
- Czekaj...
nagle rozległ się dzwonek telefonu.
- No odbierz. - Kosmita w muszce uśmiechał się tajemniczo.
Dziewiąty zdziwił się, przecież nie miał komórki, nie w tej kurtce. Sięgnął do kieszeni i wyjmując różową nokię odebrał.
- Halo? Co? Ale skąd... - Spojrzał podejrzliwie na swoją przyszła wersję. - Tak już... Halo? HALO?! - coś brutalnie przerwało połączenie.
- Idź do niej, ona cię bardziej potrzebuje.
- Zaczekaj...
- Idź. - Wcześniej promienna i pełna dziecięcego zapału twarz mężczyzny w fezie, nagle spoważniała. W jego oczach, zamiast radosnych iskierek, można było dostrzec teraz smutek i starość. - Naciesz się nią.
Doktor nie wiedział czemu ale odwrócił się i odszedł, bez słowa. Coś podpowiadało mu, ze samemu sobie powinien ufać... Jednak nigdy nie zapomniał o tej sprawie. A teraz gdy po latach w jego TARDIS ponownie pojawił się mały, czarny pies wiedział, że to już czas. Czas złamać zasady.
- Ostrzegałam cię. - usłyszał za swoimi plecami. - Nie posłuchałeś. Władca Czasu uśmiechnął się lekko i odwrócił.
- Nie jestem z tych co lubią słuchać.
Stała przed nim czarnowłosa dziewczyna w żółtej sukience w czerwone grochy. Rece miała skrzyżowane na piersi.
- Miałam nadzieję że ostatnie ostrzeżenie było dość wyraźnie.
Mężczyzna wzruszył ramionami robiąc minę niewiniątka, które nie wie o co chodzi , czuł jak jego marynarka doszczętnie już przemokła, wraz z koszulą. Jednak dziewczyna przed nim zdawała się być całkowicie wodoodporna.
- Kim jesteś. - Zbliżył się do niej.
- A kim ty jesteś?
- Jestem Doktor.
- Może być. - Odwróciła się an pięcie i chciała odejść ale Władca Czasu złapał ją za rękę. Wzrok jakim go po tym potraktowała będzie go nawiedzać przez lata w koszmarach.

Idę spać, dobranoc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 0:41, 03 Maj 2014    Temat postu:

Ostatnia i do łóżka :hamster_sleeps:
-O nie, nawet nie próbuj swoich sztuczek na mnie.- Powiedział pobłażliwym tonem.- Ta siarka, którą zawszę czuję, jak znikasz... Co to jest? Jakiś teleport, wyjątkowo nieprzyjemny teleport. -Doctor spojrzał na nią z zainteresowaniem.
-Rozgryź to. Czyżbyś nie miał dwudziestu siedmiu mózgów?- Zapytała rozdrażniona. Doctor przestraszony puścił ją.
-Skąd o tym wiesz?
-Skąd wiem o tobie?- Lekko zaśmiała się. - Jesteś bardziej znany niż ci się wydaje.
-W porządku. A co ty tu robisz? Planujesz podbić świat wściekłymi psami-robotami?- Doctor zakreślił w powietrzu łuk ręką.
-Robotami? Naprawdę uważasz, że to roboty?- W jej oczach widać było rozczarowanie.
-Oczywiście, że robotami. Roboty działające tylko, kiedy zasilanie jest włączone.- Powiedział zadowolony z siebie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.- Dziewczyna znów się odwróciła i ruszyła przed siebie. Doctor rzucił się za nią, ale nie zdążył, znowu mu uciekła.
-O nie, nie tym razem.- Doctor wyciągnął śrubokręt i spróbował złapać pozostałość po teleportacji. Nic jednak nie uchwycił. Zamiast tego poczuł mocny zapach siarki, który został dosyć szybko z ciągnięty na ziemię przez deszcz. Nie mając lepszego pomysłu, Doctor postanowił pójść do tamtego drzewa, przy którym przed laty zaatakowały go psy.
Ulewa zdawała się wzrastać o ile to jeszcze możliwe. Woda spływała po trawie tworząc ogromną, a zarazem płytką rzekę. Widoczność zmniejszyła się do kilku metrów, ale Doctor miał świetną pamięć i bez problemu trawił do celu. Pod konarami padało trochę mniej, ale dla Doctora, który był całkowicie przemoczony, nie robiło to różnicy. Wyciągnął śrubokręt i przeskanował drzewo wraz z ziemią pod nim. Śrubokręt nie uchwycił co prawda poza ziemskiej technologi, ale uparcie twierdził, że wcale nie skanuje drzewa. Właściwie, to skanuje pustą przestrzeń. Doctor niezadowolony schował swój niezastąpiony przyrząd na swoje miejsce do marynarki. Odsunął się na kilka kroków od drzewa, wziął głęboki wdech i z całej siły uderzył głową o drzewo.
-Auć!- Krzyknął.- Oczywiście, że to drzewo.- Nagle usłyszał nad sobą miauknięcie. Doctor przybrał poważną minę i spojrzał do góry. Tak jak się spodziewał zobaczył kota.- Nie tym razem. nie mam ochoty kolejny raz uciekać przed tymi kundlami. Kim jesteś? Na pewno nie zwyczajnym kotem. Więc czym? Powiedz mi.- Kot zamiast odpowiedzi zeskoczył z pnia i ruszył po trawie, a raczej rzece. Doctor poszedł za nim, ale kot zatoczył koło i wrócił pod drzewo.
-I po co to zrobiłeś?
Kot rozejrzał się jeszcze w około i zaznaczył na pniu v. Ziemia tuż obok nich rozczepiła się na dwie części, odsłaniając zarazem wielkie pomieszczenie, z klatkami i tysiącami małych, czarnych psów. Niektóre ze zwierząt głośno zawyły, ponieważ woda z otoczenia wlała się do ich klatek. Doctor szybko wypatrzył drabinę i nie zastanawiając się wiele wszedł do pomieszczenia. Kot wskoczył zaraz za nim, a gdy oboje znaleźli się w środku ziemia zasunęła się z powrotem. Nastała ciemność i cisza przerywana tylko pojedynczymi szczeknięciami.


Dobranoc! :hamster_sleeps: :hamster_sleeps:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 13:47, 03 Maj 2014    Temat postu:

Czyli teraz Jedenasty, tak?

Nagle coś pstryknęło i wysoko na sklepieniu zaczęły kolejno zapalać się jarzeniówki.
Oczom Doktora ukazał się długi, jasny korytarz. Był zastawiony klatkami, pozostawiono jedynie wąskie przejście, które prowadziło do stalowych drzwi po drugiej stronie korytarza.
Z tego, co zapamiętał, kiedy widział plany tej bazy, po drugiej stronie powinno być laboratorium. Ale być może plany uległy zmianie. Skoro on zamieszał w tej sprawie, zatem sprawa też mogła się zamieszać. Czymże byłoby życie bez ciągłych niespodzianek?
-To nie jest dobra pora na odwiedziny - usłyszał męski, niski głos dochodzący z głębi korytarza. Jego właściciel musiał kryć się gdzieś wśród klatek.
-Otworzyłeś drzwi przypadkiem, cwaniaczku? - kontynuował niewidoczny mężczyzna.
-Kot... mój kot wszedł na drzewo i nagle ziemia się otworzyła. To dość nietypowe, nie mogłem sobie odpuścić - odparł Doktor.
-Twój kot. Interesujące. Przysiągłbym, że masz na myśli tego jedynego sierściucha, który nie boi się wejść do parku pełnego psów. I tak się składa, że to mój kot.
-Cóż, wyglądał na samotnego, więc go wziąłem. Poza tym podrapał mnie po twarzy. Więc za karę go sobie przywłaszczyłem.
Zza jednej z klatek wyłonił się czarnoskóry mężczyzna i z zaciekawieniem spojrzał na Doktora.
-Po twarzy? Jakoś nie widzę.
-To... to było jakiś czas temu.
-Więc to ty. Otrzymałem polecenie, by cię pojmać, jeśli jeszcze raz spróbujesz się wkraść.
Doktor podniósł brwi i chrząknął. Cholera, ktoś jeszcze próbuje im przeszkodzić?... Tylko kto?
-Czy mogę wrócić do wersji, że znalazłem wejście przypadkiem?
-Nie - Murzyn wyciągnął z kieszeni fartucha pistolet i strzelił w intruza. Ten zdołał tylko spostrzec, że w jego szyi utknęła usypiająca strzałka.
-Sprytnie, sprytnie - przyznał Doktor. - Ale dawka może nie być wystarczająca dla mojego organizmu.
Była.
Powoli osunął się na ziemię. Ostatnim, co zapamiętał było warczenie psa, gdzieś w pobliżu.


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Sob 13:49, 03 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 16:19, 03 Maj 2014    Temat postu:

Puk, puk, puk, puk. To było pierwsze co Doctor usłyszał. Potem do jego umysłu dostała się masa bodźców. Poczuł zapach psów, jakiś chemikaliów i mokrych kamieni. Usłyszał szmer kroków, jak jakiś pies je i ciche mruczenie. Doctor powoli otworzył oczy. Zobaczył, że przy nim stoi ten sam kot. Zwierze przypatrywało mu się o wiele bardziej inteligentnie niż przedstawiciele jego gatunku powinni. Doctor chciał pomyśleć nad tym interesującym faktem, ale ciągle nie był w stanie o tym myśleć. Kiedy jego świadomość działała już tak jak powinna, poczuł on, że ma na szyi obrożę. Błyskawicznie podniósł swoje ręce, które dotychczas leżały wzdłuż ciała i obmacał ją. Obroża wydawała się zapięta na zwykły zamek, który bez problemu można było otworzyć. Doctor bez zastanowienia postanowił ją ściągnąć, ale kiedy kot to tylko dostrzegł, podrapał go i zamiauczał coś, co oznaczało "nie".
-Dlaczego?- Zdziwił się Doctor. Nie podobało mu się to. Szybko rozejrzał się i zobaczył, że leży w takiej samej klatce jaką widział wcześniej. Zirytowany spojrzał pytająco na kota, a ten tylko miauknął "niebezpieczeństwo". Doctor odruchowo chciał wyciągnąć śrubokręt, ale okazało się, że zostawił go w marynarce, którą ktoś mu zdjął. Mężczyzna usiadł i zaczął przyglądać się zamkowi w drzwiczkach klatki. W tym momencie do korytarzu wszedł ten sam czarnoskóry mężczyzna. Kot na jego widok prześlizgnął się przez pręty i poszedł prawdopodobnie w stronę laboratorium.
-Czego chcesz?- Zapytał groźnie Doctor.
-Przeprowadzić tylko kilka badań. Sprawy się lekko skomplikowały, ale nie powinieneś sprawić więcej problemów.- Odpowiedział spokojnie mężczyzna.
-Wygląda na to, że mnie znasz.- Doctor uśmiechnął się.- Ja zawsze sprawiam kłopoty... Au!- Wrzasnął, kiedy tamten nacisnął coś, co wyglądało jak małe, czarne, automatyczne kluczyki od samochodu.
-To tylko po to, żebyś nie próbował żadnych sztuczek.
-Co to jest? Pilot, to wiem, ale do czego podłączony? Nie powiesz mi, że...
-Wystarczy już tych pytań, idziemy.- Mężczyzna otworzył klatkę. Doctor pewny siebie wyszedł, a potem mocno się przeciągnął.
-Naprawdę powinniście zainwestować w łóżka. Co zrobiliście z moją marynarką?
-Nie musisz tego wiedzieć i tak już jej nie założysz.- Popchnął Doctora w stronę drzwi, za którymi zniknął kot.
-Co tam jest? Laboratorium? Robicie tam coś z tymi psami?- Doctor mówił na jednym wydechu.
-Dowiesz się to czego musisz, a teraz zamilknij.
-No dalej. Jestem twoim więźniem, co niby mogę ci zrobić? Powiedz mi.
-Mój pan zlecił kilka badań. Przebadam cię, a potem, albo zginiesz, albo wrócisz do klatki.- Doszli już do metalowych drzwi. Mężczyzna otworzył je i wepchnął Doctora do środka. Było tam bardzo jasno i jego oczy musiały się przyzwyczaić do światła, ale widział zarysy jakiejś postaci, która zaraz zniknęła. Doctor nie mógł się oprzeć wrażeniu, że skądś zna tą osobę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 17:04, 03 Maj 2014    Temat postu:

Kiedy oczy Doctora stopniowo przyzwyczajały się do nienaturalnego, oślepiającego światła, zaczął dostrzegać mnóstwo dziwnych urządzeń, które stały pod wszystkimi ścianami pomieszczenia. Najbardziej jednak rzucał się w oczy fotel ginekologiczny, stojącył na środku.
Czarnoskóry mężczyzna wskazał na niego zachęcającym gestem.
-Chyba sobie żartujesz - powiedział Doctor, zatrzymując się gwałtownie.
Tamten tylko uniósł brew, a następnie wcisnął coś na małym pilocie, na co obroża Doctora zabrzęczała złowieszczo. Doctor poczuł jakby sugestię impulsu elektrycznego, wychodzącą z niej.
Westchnął tylko, a kiedy tylko usiadł na fotelu, mężczyzna zaczął przypinać go skórzanymi paskami - i ręce, i nogi.
-Tylko kilka badań. Na początek.


Wszystko to wydawało się być bardzo, bardzo podejrzane. Psy, ten dziwny kot, nawet na dziewczyna w grochy - to było nic w porównaniu do pojawienia się przyszłej inkarnacji Doctora.
-Fez? Naprawdę? - mruczał pod nosem, kiedy wracał do mieszkania Rose.
Był bardzo zdezorientowany. Z jednej strony nie podobało mu się to, że jego starsze, późniejsze 'ja' mieszało się w nie swoje sprawy, ale z drugiej strony... Komu jak komu, ale sobie chyba może zaufać. Zwłaszcza sobie, który już raz to przeżył.
Używając śrubokrętu otworzył zamek w drzwiach wejściowych i wszedł do mieszkania.
Jackie rozmawiała przez telefon, jak przez większość czasu. Kiwnął jej ręką na przywitanie, kiedy przechodził koło jej sypialni.
Wszedł do salonu i włączył telewizor. Spodziewał się jakichś wiadomości. Niemożliwe przecież, żeby nikt nie zauważył tej chmary czarnych psów, pałętających się po, bądź co bądź, centrum stolicy.
Przerzucając kanały, trafił jedynie na seriale, program kulinarny i reklamy. Nawet na kanale informacyjnym nadawali akurat relację z otwarcia muzeum, czy czegoś w tym rodzaju.
Zatrzymał się na tym i zrezygnowany czekał na jakieś ciekawsze, istotniejsze wiadomości. Do pełnej godziny zostało około 20 minut, zdecydował, że poczeka.
Zaczął się zastanawiać, gdzie jest Rose, ale w przykuło jego uwagę położenie tego nowego muzeum. Budynek, w którym się mieściło był nowy, podobno wyposażony we wszystkie możliwe nowinki techniczne i innowacyjne rozwiązania budowlane, jak zachwalał dyrektor muzeum. Reporter miał ów budynek za plecami i według tego, co mówił, znajdował się dokładnie naprzeciw Big Bena.
Jakim cudem postawili tam coś nowego? I to dość wysokiego, jak pokazywał obraz w odbiorniku.


-Widzisz, nic strasznego - powiedział czarnoskóry mężczyzna, kiedy Doctor masował nadgarstki, uwolnione od skórzanych pasów.
-Wrócisz teraz do swojej klatki. Chyba nie muszę prosić o posłuszeństwo, co? - powiedział jeszcze, otwierając drzwi magnetyczną kartą.
Nic nie mówiąc, Doctor wyszedł z gabinetu.


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Sob 17:13, 03 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 19:35, 03 Maj 2014    Temat postu:

Chryste Panie Nessa ale namieszałaś : No zobaczymy co z tego wyciągnę... pewnie nic dobrego

Doktor siedział po turecku w swojej klatce podpierając głowę rękoma. Był bardzo znudzony. Koło niego siedział kot.
- Zdradź mi chociaż swoje imię... - mruknął do zwierzaka. Ten nic nie odpowiedział, kontynuował jedynie mycie się za pomocą własnego języka.
- Nie ważne... - Westchnął Władca Czasu i zaczął jedna ręką głaskać zwierze. Kot miałknął i począł się przeciągać, an co Kosmita cofnął rękę. Mimowolnie powąchał swoje palce. Nagle coś przykuło jego uwagę. Jego dłoń śmierdziała siarką. Szybko chwycił Kota i przyłożył jego grzbiet do swojej twarzy, potężnie wciągając powietrze przez nos. Aż się zakrztusił. Czworonóg pachniał niczym świeżo wyjęty z piekła.
- no to.. - odchrząknął ocierając łzy, które napłynęły mu do oczu. - O jedną zagadkę mniej... chociaż...
Kot jak oparzony prychnął i wybiegł z klatki. Doctor pomyślał, ze poczuł się urażony wąchaniem. Nagle rozległy się kroki. Kobiece kroki. Przy jego klatce stanęła ta sama dziewczyna, która wcześniej uprzykrzała mu życie. Tym razem ubrana w białą sukienkę w niebieskie grochy.
- No, nie znowu ty?
- Ostrzegałam cię.
- Czym się tu zajmujesz? Poza ciągłym przebieraniem się?
Dziewczyna rzuciła mu do klatki jego fez. Doktor złapał go i obejrzał.
- Kim jesteś? - Zapytał z zamyśleniem.
- Dowiesz się w swoim czasie, niestety. - Mruknęła, odwróciła się i odeszła.
- Niestety dla kogo?! - zawołał za nią, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Zaśmiał się pod nosem, podrzucił fez i włożył sobie na głowę, po czym ponownie usiadł na ziemi. Cały czas macał obroże, którą miał na szyi wisiał na niej okrągły, metalowy medalik. Nagle coś wpadło mu do głowy, szybko zdjął z niej fez i powąchał. Siarka. Zaczął przebierać palcami prawej ręki w powietrzu wyraźnie nad czymś myśląc.
- To bez sensu... - mruknął. - Coś przegapiłem... Coś... oczywistego.
W oddali jakiś pies szczeknął. Przez głowę Doktora ciągle przemykało się jedno pytanie: Czemu kot?
Sam go nie rozumiał, ale wiedział, że samo pytanie jak i odpowiedź były bardzo istotne... Gdyby tylko uświadomił sobie czemu...


Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Sob 19:42, 03 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 20:25, 03 Maj 2014    Temat postu:

Chciałam wrzucić i już nawet napisałam, a tu patrze ty napisałaś . Wypraszam sobie! Wszystko było ładnie poukładane i nagle nie ma sensu :hamster_wind: Ale takie uroki pisania przez wiele osób .

Czas wydłużał się niemiłosiernie. Doctor wybadał całą małą klatkę, w której go zamknęli. Leżał na plecach i rozmyślał. Nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Potem kilka kroków i uderzenie miski o podłogę.
-Jedzenie.- Mruknął czarno skóry mężczyzna. Już chciał odejść, ale Doctor zagadał:
-Jak się nazywasz?
-Co?- Tamten się zdziwił.
-No wiesz, lepiej mówić po imieniu. Inaczej wołalibyśmy na siebie, ej ty tam! Chyba że chcesz, żebym tak na ciebie wołał?
-Powiem ci jak mam na imię, jeśli ty mi powiesz swoje.
-Nazywam się Doctor.
-W takim razie ja jestem naukowcem. Nie marnuj jedzenia, pamiętaj, że dzieci w Afryce głodują.- Powiedział i odszedł. Doctor zdążył tylko zawołać za nim:
-A od kiedy tak bardzo przejmujesz się losem innych?- Jednak nie uzyskał odpowiedzi. Zniechęcony Doctor spojrzał na jedzenie, które mu dali. Była to jakaś szara papka. To nie były jego ukochane paluszki rybne z budyniem, dlatego nie zamierzał tego jeść. Mógł natomiast spróbować zrobić zwarcie w obroży. Problem tkwił jedynie w tym, żeby samemu nie doznać zwarcia. Doctor miał nadzieję, że przynajmniej jedno serce będzie bić po czymś takim. Gdyby tylko mógł się zregenerować. Choć śmierć w takiej sytuacji nie była zbyt chwalebna, to lepsze to niż nic. Energia rozsadziłaby zapewne całą klatkę i kilka obok, a ponieważ ciągle by się kotłował, miałby dużo większe szanse przeżycia.
-Tylko że nie mogę.- Powiedział do siebie. Usłyszał miauknięcie. Kot wrócił do niego. Przeszedł przez pręty i usiadł tuż koło niego.- Znowu ty.- Westchnął Doctor.- Chcesz?- Podał mu miskę z jedzeniem. Kot tylko obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 20:48, 03 Maj 2014    Temat postu:

Cholera, już napisałam a tu już za późno


Dobra, zmodyfikuję trochę.

Doctor wyłączył odbiornik i wstał. Jackie nadal gadała przez telefon, więc nic nikomu nie mówiąc, wyszedł z domu.
Poszedł do Tardis i nadał jej współrzędne. Po chwili zmaterializował się nieopodal miejsca, gdzie właśnie trwała uroczystość otwarcia nowego muzeum, tyle że wysoko w powietrzu.
Na żywo budynek prezentował się jeszcze bardziej okazale, niż w telewizji. Był niemal tak wysoki jak Big Ben, ale podstawa miała dość niewielką powierzchnię - raczej nietypowy układ, jak na muzeum.
Omiótł wzrokiem całe miasto i zauważył, że centrum obfitowało w takie właśnie wysokie budynki, których zupełnie nie powinno tam być. A przynajmniej nie było ich , gdy ostatnio widział panoramę miasta.
Podleciał nieco wyżej i - tak jak się spodziewał - zauważył, że owe budynki stanowią wierzchołki pentagonu. Lub też pentagramu.
Śrubokrętem zbadał przestrzeń pomiędzy nimi. I tym razem miał rację - wyłapał sygnał, który nadawała ta gigantyczna antena zbudowana z pięciu wież.
-Fantastycznie! - ucieszył się. - Tylko dokąd nadajecie?...
Próbował wyśledzić trasę sygnału za pomocą Tardis, ale kiedy okazało się to za trudne, postanowił udać się do źródła. Czy też raczej wrócić, bo podejrzewał, że sygnał nadawany był z okolic parku Heathbrook.
Tam też pokierował swój pojazd.

Papka oprócz nijakiego koloru miała także nijaki smak. Kot nie wykazywał zainteresowania tym quasi-pożywieniem. Pokręcił się jeszcze w pobliżu i po chwili znikł.
Doctor został sam, głodny i zły. Regeneracja nie wchodziła w grę, skoro to mogło być jego ostatnie wcielenie.
W oddali usłyszał metaliczny stukot.
Podrapał się w głowę i zamyślił.
-Coś mi umyka... - mruknął.
Zapach psów, który wcześniej obwiniał za swój brak koncentracji na trawiącym go przeczuciu, już przestał mu przeszkadzać. Ale olśnienie nie przychodziło. Czuł jedynie narastającą wściekłość, którą potęgował głód. Nie będzie tak siedział w klatce! Badania! Dobre sobie.
Zacisnął szczęki i uspokoił się na moment, ale złość w nim wzbierała i potrzebowała ujścia. Ale jedyne, co mógłby zrobić, to tłuc głową w kraty.
Rozdrażniony do granic możliwości, złapał za metalową zawieszkę, którą miał na szyi i pociągnął. Drobny karabińczyk pękł, a medalik został mu w dłoni.
Usłyszał jak metalowe fragmenty połamanej części spadły na podłogę klatki. Potem stracił przytomność, ale trwał w tej samej pozycji. Bez śladu jakichkolwiek oznak życia.

-No nie, zdjął nadajnik - mruknął Rodney
-Co? - ostry kobiecy głos potoczył się echem po ogromnym laboratorium połączonym z centrum monitoringu.
-Twój więzień. Zerwał nadajnik - postawny czarnoskóry mężczyzna, który badania na Doctorze prowadził z niewzruszoną miną, teraz zdawał się kulić pod spojrzeniem swojej przełożonej.
Kobieta przeczesała swoje krótkie, czarne włosy palcami i rozprostowała sukienkę w grochy. Przed chwilą jej oczy miotały gromami, ale momentalnie uspokoiła się i zwróciła do swojego pracownika.
-Zostaw go, teraz nie będzie sprawiał problemów.
-Ale.. będę potrzebował wózka, żeby go przenieść do sali zabiegowej.
-Zabieg może poczekać.
-Ale..
-Ale?! - przerwała mu gwałtownie. Po chwili jednak uspokoiła się znowu. -Nie ucieknie w takim stanie, nieprawdaż?
Spojrzała ponad jego ramieniem w obraz z kamer i uśmiechnęła się pod nosem.


Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Sob 20:54, 03 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pokemonka
Żonglujący Psychopata



Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Gdynia
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 21:02, 03 Maj 2014    Temat postu:

Ha ha w pierwszym momencie pomyślałam, że to coś z ,,Ucznia Czarnoksiężnika'' Dsiney'a

Doktor szedł rozglądając się ze zdziwieniem. Nie mógł nie zauważyć pałętających się po całym parku mężczyzn i kobiet w garniturach. Nagle podszedł do niego jeden z nich.
- Przepraszam, ale będzie musiał pan opuścić to miejsce. - oznajmił.
Nie był wysoki, włosy miał krótkie, a jego twarz wydawała się niezwykle przyjazna. Doktor westchnął, po czym wyciągnął z kieszeni czysty papierek w czarnym etui i pokazał go mężczyźnie.
- Jestem z policji, detektyw Freeman. Mam polecenie...
Gość w garniturze zerknął na papier psychiczny i uśmiechnął się. Spojrzał Kosmicie w oczy.
- Czyli Doktor tak?
Władca Czasu zamrugał lekko zbity z tropu.
- UNIT powiadomiło nas o tym, że może się pan tu kręcić i być niezwykle pomocny.
- UNIT? Jest pan z...
- Nie, tylko z nimi współpracujemy, ze względu na okoliczności pozwolili nam przyjrzeć się tej sprawie.
- Jakie okoliczności?
- To akurat nie jest teraz istotne. Powie nam pan co wie? Bo na pewno coś wie.
- Tylko jeśli pan powie mi co pan wie. I skończmy z tym ,,pan''. Po prostu Doktor.
- Dobrze. Pokażemy ci co znaleźliśmy. - Już chciał poprowadzić kosmitę za sobą gdy nagle coś go tknęło. Uścisnął dłoń Władcy Czasu. - Zapomniałbym, jestem agent Phil Coulson z T.A.R.C.ZY.
Ruszyli w głąb parku.


Nie mogłam się powstrzymać


Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Pon 18:02, 05 Maj 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lost11
Wirujący banan śmierci



Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/100
Skąd: prawie Wrocław
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 21:06, 03 Maj 2014    Temat postu:


Ale fajnie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nessa Tasartir
Szpieg z Gallifrey



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/100
Skąd: Bielsko-Biała
Płeć: (Psycho)Fanka

PostWysłany: Sob 21:44, 03 Maj 2014    Temat postu:

Znowu mnie ubiegłyście No trudno, dobranoc!
A tak w ogóle to A może by tak małe Timey-wimey i wrzucić Brygadier? Jak ja go lubię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Whomanistyka stosowana Strona Główna -> Krotochwile Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin